- Jesteśmy razem od ponad roku - wyjawia Maciej Kot. - Agnieszka daje mi wielkie wsparcie i bardzo mi pomaga. Dotąd miałem wsparcie w rodzinie. I nadal je mam. Ale sympatia to jednak inny rodzaj relacji. Agnieszka przeżywa mocno moje starty. I dobrze mnie rozumie, bo sama jest sportsmenką. Jej specjalność to bieg na 400 metrów przez płotki, tyle że po kontuzji i operacji kostki nie mogła w tym roku startować i zajmuje się głównie pracą jako trener personalny. Bardzo doceniam to, że wytrzymuje mój tryb ciągłych wyjazdów oraz niesympatyczne czasem odreagowywanie złych występów. Nie każda dziewczyna jest do tego zdolna - dodaje polski skoczek.
Kiedy mogą, spędzają czas razem. Minionego lata byli na wakacjach w Chorwacji. Agnieszka towarzyszy też Maćkowi podczas startów, ale tylko w Polsce.
W najbliższy weekend w finale Grand Prix zakopianin Kot nie zamierza koncentrować się na zdobyciu pucharu.
- Liczą się dla mnie udane skoki i pojedyncze występy, a klasyfikacja generalna nie jest najważniejsza - deklaruje i chwali współpracę z trenerem Horngacherem. - Stefan zmienił organizację pracy i treningi. Atmosfera w grupie też jest dużo lepsza - podkreśla Kot.