Sezon 2016/17 był zdecydowanie najlepszym w wykonaniu Macieja Kota. Pod wodzą Stefana Horngachera polski skoczek zajął 5. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ, Turniej Czterech Skoczni ukończył tuż za podium, a w Lahti był mocnym punktem złotej drużyny mistrzostw świata. Dwukrotnie wygrał wówczas konkursy zaliczane do PŚ, w tym próbę przedolimpijską w Pjongczangu. Kibice zachwycali się jego skokami, a Kot miał być czarnym koniem igrzysk. Niestety, skoczek zaliczył spory regres formy, który niemal doprowadził do usunięcia go z kadry narodowej. Ostatecznie jest on członkiem 13-osobowej reprezentacji seniorów i walczy o powrót do najlepszych skoków. Idzie mu to z trudem, co potwierdzają wyniki „drugoligowych” zawodów. Ostatnio 30-latek był o krok od rezygnacji ze startu nie ze swojej winy, jednak z pomocą przyszli mu Norwegowie.
Po latach polski skoczek wyjawił prawdę, jaki jest Horngacher. Słowa pełne żalu i szokujące fakty
Sporą rozpoznawalność zyskała też żona skoczka, Agnieszka Kot. Seksowna trenerka personalna ma wielu fanów:
Chwile niepewności Macieja Kota
W pierwszych startach w tym sezonie PK Kot zajął w Vikersund 35. i 26. miejsce. Takie pozycje nie mogą satysfakcjonować skoczka, który należał już do światowej elity. Kolejna szansa na występ pojawiła się tydzień później w fińskiej Ruce. Podróż do miejscowości położonej obok Kuusamo, tuż pod kołem podbiegunowym, zawsze stanowi pewne wyzwanie. Tym razem przekonał się o tym właśnie mistrz świata z Lahti, którego narty zaginęły. Bez nich nie byłby w stanie wystartować w zawodach, jednak błyskawicznie uzyskał pomoc Sondre Ringena i Andersa Haare.
Adam Małysz bez ogródek o Dawidzie Kubackim. Brutalna ocena, zapowiedź zmian w kadrze Polski
W zeszłym sezonie PK sytuacja była odwrotna. W Willingen Kot uratował występ Ringena, któremu pożyczył zapasowe wiązania. W Ruce Norweg odwdzięczył się Polakowi i załatwił mu narty, na których 30-latek wyskakał 22. miejsce. Dzień później był z kolei 29., a o pomocy rywali natychmiast poinformował w mediach społecznościowych. „Dzisiejszy dzień to piękna historia, która potwierdza, że warto pomagać i dobro wraca. W zeszłym sezonie wielu zdziwiło, że pożyczyłem swoje wiązania Norwegowi. Teraz to ja potrzebowałem pomocy, bo moje narty nie doleciały do Kuusamo. Gdyby nie pomoc Sondre mógłbym dziś nie wystartować” – napisał polski skoczek.