Zarówno Karl Geiger jak i Markus Eisenbichler przed środowymi zawodami w Bischofshofen mieli szansę na walkę o podium całego Turnieju Czterech Skoczni. Obaj od początku imprezy prezentowali się solidnie i można było ich zaliczyć do grona faworytów do zwycięstwa. Ale jak wiadomo TCS zdominował Kamil Stoch i Niemcom pozostała walka o drugą i trzecią lokatę w klasyfikacji generalnej. A różnice między zawodnikami były nieznaczne.
Martin Schmitt specjalnie dla "SE" ocenia Kamila Stocha: Ma wszystko pod kontrolą
Dlatego każdy błąd mógł kosztować podwójnie. I taki też przydarzył się Eisenbichlerowi. Podopieczny Stefana Horngachera w pierwszej serii konkursu rywalizował w parze z Jewgienijem Klimowem. Rosjanin osiągnął 125 metrów i wydawało się, że Niemiec spokojnie pobije ten rezultat. Tymczasem skoczył zaledwie 120,5 metra i przegrał rywalizację z Rosjaninem, a w dodatku nie znalazł się wśród pięciu "szczęśliwych przegranych".
Kamil Stoch ZAORAŁ Graneruda! Ten mu ZŁORZECZYŁ, norweska klątwa nie zadziałała
To spowodowało, że Eisenbichlera nie zobaczyliśmy w rundzie finałowej, a skoczek zanotował spory spadek w klasyfikacji generalnej TCS. Reprezentant Niemiec nie krył frustracji. - Co za bałagan! To walka, a nie przyjemność - rzucił Eisenbichler przed kamerami telewizji ZDF opisując swój krok. Dodał również, że wieczór spędzi w towarzystwie kilku piw.