Kojonkoski nie ukrywa, że ostatnio szczególnie zaimponowała mu postawa najlepszego polskiego skoczka, Kamila Stocha (25 l.).
- Kiedy w miniony weekend zobaczyłem Schlierenzauera wygrywającego pierwszy konkurs w Predazzo, pomyślałem, że jest w wielkiej formie, wrócił po odpoczynku, zdominuje rywalizację do końca sezonu i reszta skoczków będzie się tylko przyglądać - opowiada Kojonkoski "Super Expressowi". - Ale to, co pokazał następnego dnia Kamil Stoch, otworzyło mi oczy. Jest tak mocny jak "Schlieri", a to doskonała wiadomość, bo oznacza, że obejrzymy pasjonującą walkę o Puchar Świata.
Zdaniem Kojonkoskiego Stoch zaczyna skakać nie tylko daleko, ale też równo.
Równo i daleko
- Kamil mnie nie zaskakuje swoją formą. Do tej pory dużo słyszało się o jego potencjale, czuliśmy, że to zawodnik z szansami na dobre wyniki, ale nie mógł jakoś "wystrzelić". We Włoszech pierwszy raz pokazał absolutnie wielką klasę i najwyższy poziom. Może jeszcze zdrowo namieszać w tegorocznym Pucharze Świata - zapowiada Kojonkoski, który spodziewa się, że walka o Kryształową Kulę potrwa do końca zmagań.
- Może się zdarzyć tak jak w 2007 roku, gdy Adam Małysz gonił Andersa Jacobsena i w końcu go przegonił. Tutaj jest prowadzący Kofler, za nim Schlierenzauer, Bardal i Stoch. Zastanawiam się, na ile ostatnie kłopoty Koflera były przejściowe, nie spodziewam się raczej triumfu Bardala. A "Schlieriemu" nie będzie łatwo odskoczyć od reszty.
On już wie, że jest dobry
Kojonkoski zwraca uwagę, że w tej sytuacji Polak może być czarnym koniem w czołówce PŚ. - Bo Kamil ma teraz psychologiczną przewagę - uważa były szkoleniowiec Norwegów. - Wzmocnił przede wszystkim pewność siebie. Już wie, że jest dobry, ale musi umacniać w sobie to przekonanie, podbudowywać się pozytywnymi wynikami i cały czas to robi.