Kiedy zapewniał, że zmierza do Szwecji, by odbyć treningi przed MŚ w Lahti nikt nie chciał mu wierzyć. Wzięto go za nielegalnego imigranta i tylko dzięki interwencji wenezuelskich służb dyplomatycznych odzyskał wolność. Samolot do Skandynawii odleciał bez niego, a on musiał wrócić z Francji do ojczyzny. Wydawało się, że ten incydent przekreśli jego szanse na występ w Lahti. Solano się jednak nie poddał. Uzbierał pieniądze na bilet do Finlandii i poleciał tam, by pobiec w konkursie biegów narciarskich stylem klasycznym.
Zawodnik, który nie odbył przed imprezą treningów wystartował z numerem pierwszym na plecach. Szybko okazało się, że Adrian Solano będzie też tematem numer jeden pierwszego dnia MŚ. Wenezuelczyk od początku miał problemy ze śniegiem. Nawet płaski fragment trasy był ponad jego siły. Przewracał się przy zjazdach, plątał przy podbiegach – słowem wyglądał, jakby pierwszy raz w życiu miał do czynienia z narciarskim sprzętem.
Nasz ulubieniec przegrał drugą rundę. Zaraz może być z tego nokaut. #lahti2017 pic.twitter.com/f5q5UVs7O8
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) February 22, 2017
Solano nie można odmówić ambicji i woli walki, ale zaczyna robić się niebezpiecznie. #lahti2017 pic.twitter.com/9z4R0x5zy8
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) February 22, 2017
Niektóre sceny z jego startu bawią do łez, inne delikatnie niepokoją. Finalnie Solano dotrwał do połowy wyścigu i postanowił zejść z trasy. Ucierpiał tylko połamany kijek. Jego stanu na szczęście nie podzielił Wenezuelczyk, który cały i zdrowy, z uśmiechem na ustach i flagą swojego kraju w rękach doczłapał do mety.
Koniec walki Solano. Ambitny Wenezuelczyk przebył połowę dystansu. #lahti2017 pic.twitter.com/7cJG2xAYY8
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) February 22, 2017