Stjernen w kwalifikacjach zajął trzecie miejsce. Przegrał tylko z Tande - który akurat w Oberstdorfie wydaje się być poza zasięgiem rywali - oraz Stochem. W piątkowym konkursie miał jednak problem. W I serii wylądował po ledwie 193 metrach. Dało mu to jednak dziesiąte miejsce, bo jury puściło go z ledwie 14. belki, a za same warunki pogodowe otrzymał 12,2 punktu rekompensaty.
Norwegowie uznali jednak, że to skandal. - Czy sędziowie w ogóle zdawali sobie sprawę w jakich warunkach zapalili zielone światło Andreasowi? - grzmią norweskie media już po piątkowej części rywalizacji. Do grona krytyków dołączyli wszyscy, na czele z trenerem Andreasem Stoecklem. On jednak pozwolił sobie na odrobinę dyplomacji i stwierdził jedynie, że jury było "niepewne".
To słowa podobne do tych, które dziennikarzom przekazał również Stefan Horngacher, trener Polaków. Wszyscy więc czują się pokrzywdzeni, wszyscy czują niedosyt, a jednak na podium mamy w tej chwili i Norwega, i Polaka.
I wcale nie obrazilibyśmy się, gdyby dzięki pracy sędziów tak właśnie pozostało. Zmienić mogłaby się tylko kolejność.