Możliwość zdobycia K2 zimą od dawna znajdowała się na tapecie himalaistów zarówno z Polski, jak i z innych krajów. Wydawało się to ekstremalnie trudnym zadaniem, ale w odpowiednich warunkach jednak do zrealizowania przez człowieka. W końcu w ostatnich tygodniach udało się to uczynić Nepalczykom. Zewsząd od wszystkich sympatyków gór, ale i nie tylko, posypały się w kierunku nich ogromne gratulacje. Kilka słów od siebie postanowił napisać na Twitterze także Adam Bielecki, który jednak pewnie gdyby mógł cofnąć czas, to by tego nie zrobił.
Czym się zajmuje Izabela Małysz?
Wejście na K2 z tlenem określił bowiem "dopingiem" i podkreślił, że dla niego gra toczy się dalej. To nie spodobało się innym, którzy zaczęli bardzo mocno krytykować Polaka za tak niegrzeczne sformułowanie. - Wylało się szambo. Znalazłem się trochę w sytuacji, w której czegokolwiek bym nie zrobił, byłoby źle. Krytyka, która mnie spotkała i na którą sobie zasłużyłem, szybko przerodziła się w totalnie bezmyślny hejt i zmasowany atak - skwitował Adam Bielecki, przedstawiając w rozmowie z "Onetem" całą sprawę ze swojej perspektywy.
I dodał: - A tłumaczenie, że nie jest się wielbłądem, jest trochę bez sensu. Dlatego zdecydowałem się siedzieć cicho i czekać aż świat znajdzie sobie kolejny temat do tweetowania, bo taka jest natura naszej rzeczywistości społecznej, że tego typu tematy żyją dwa, trzy dni, a później samoczynnie umierają, bo ludzie zaczynają hejtować kogoś innego albo coś innego. Mam jednak do dziś problem z tą sytuacją.
Być może po tych słowach niektórzy spojrzą na tę głośną kwestię nieco inaczej...