To był czas, gdy Adam Małysz dostarczał polskim kibicom mnóstwo szczęścia i radości. Fani znad Wisły przez lata musieli znosić porażki, a nasz sport był w odwrocie. Nie mieliśmy sukcesów aż wreszcie pojawił się skoczek, który rzucił cały świat na kolana. "Orzeł z Wisły" błysnął mocno w trakcie 49. Turnieju Czterech Skoczki (2000/01). Pokonał wówczas faworyzowanych rywali z Niemiec, Austrii czy Finlandii. Nasi zachodni sąsiedzi przed startem imprezy byli niemal pewni końcowego triumfu Martina Schmitta. Jednak rzeczywistość okazała się dla nich bardzo brutalna. Patrząc, co wyczyniał wówczas Adam Małysz, mówili tylko o nim i nie mogli przestać się nadziwić formie naszego rodaka.
Adam Małysz stawia ambitne cele przed polskimi skoczkami! Zdradził, czego od nich wymaga
Niemcy mówili tylko o Małyszu
W trzecim konkursie opisywanej edycji Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku Małysz w zasadzie zapewnił sobie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej prestiżowej imprezy. Uwagę na jego postawę zwracali zarówno niemieccy zawodnicy, trenerzy, jak i dziennikarze. - Oto nowy przewodnik stada! - krzyczał do mikrofonu spiker austriackich zawodów. Z kolei jego rywale zza zachodniej granicy komplementowali go bez pamięci. - To szaleństwo, jak daleko on skacze - mówił Sven Hannawald, który w późniejszych latach uchodził za największego rywala "Orła z Wisły".
Wspomniany Schmitt także był pod wrażeniem. - On skacze, jakby spadł tutaj z innej planety. Przypatrujemy się i dalej nie wiemy, jak on to robi - mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" nieco skonfundowany Niemiec. Ówczesny trener Niemców z jednej strony wyrażał podziw dla Polaka, a z drugiej starał się usprawiedliwić porażkę swoich podopiecznych.
Trener Niemców też mówił o Małyszu
- To istota pozaziemska - mówił o naszym rodaku Reinhard Hess. Na jego wypowiedź o zmiennych warunkach w Innsbrucku szybko zareagował Andreas Goldberger, który uchodził za przyjaciela Polaka. - Małysz też nie miał świetnych warunków, a i tak skoczył bardzo daleko - zauważył Austriak.