- Cieszę się, że zaczyna się zimowy sezon. Przez całe lato trenuję po to, by startować zimą - nie ukrywa Maciej Kot w rozmowie z "Super Expressem". - Według moich odczuć zrobiliśmy wszystko, co było zaplanowane i jesteśmy gotowi do startów. Chociaż na pewno nie powiemy, że na tyle, aby wejść trójką na podium w Kuusamo - dodaje ze śmiechem.
Skoczek z Zakopanego widzi postęp we własnych umiejętnościach.
- W porównaniu z końcówką tamtej zimy jestem lepszy - deklaruje. - Sezon letni dał mi wiele, chociaż nie tyle mam tu na myśli wyniki, ile sposób przygotowania. Jestem przekonany, że wybór Stefana Horngachera na trenera kadry był w pełni trafiony. A moje ostatnie skoki na zgrupowaniu w Lillehammer były równe i długie, chociaż... nie znam ich długości.
Od kilku miesięcy kadra testowała też nowe kombinezony i narty. Jak się okazuje - w nowym sezonie Maciej Kot i jego koledzy skakać będą na krótszych nartach.
- Wizja trenera jest taka, by zejść z wagą ciała i skrócić narty, bo czasami powoduje to mniejszy opór powietrza. Już się do tego pomysłu przekonałem. O ile w poprzednim sezonie miałem narty długości 254 centymetry, to teraz będzie to od 249 do 250. I ważę 61 kilogramów (przy wzroście 178 cm - red.), czyli półtora kilograma mniej niż rok temu. A chciałbym jeszcze zrzucić kilogram - zdradza.
Maciej nie zachłysnął się letnimi triumfami i tym, że znalazł się w roli skoczka nr 1.
- Staram się nie zwracać uwagi na tę sytuację i nie ma to na mnie wpływu. A jeśli już, to przyjmuję do siebie tylko jej pozytywne strony. Pomaga mi w tym psycholog. Nie widzę też zmian u kolegów z kadry w odniesieniu do mnie. I cieszy mnie to. Mamy w kadrze bardzo fajną atmosferę, dobre i zdrowe relacje są między nami.