- Nie wspinałem się z Kacprem w górach, ale mogę powiedzieć, że on czynił to w sposób bezpieczny. Miał przemyślany sposób wejścia na wierzchołek, dużą uwagę zwracał na przygotowania. Niestety, czasem i takim wspinaczom zdarza się nieszczęście... - powiedział „Super Expressowi” Krzysztof Wielicki. - Próbowaliśmy go kiedyś wciągnąć do wyprawy na K2, ale on miał własne cele i priorytety. Nie poddawał się wpływom. Uchodził za bardzo szybkiego wspinacza i miał dużą wydolność organizmu.
Wielicki domyśla się, że tragicznie zakończona wyprawa na 82 alpejskie czterotysięczniki mogła nie być czymś, co Kacper traktował jako szczególne wyzwanie.
- Zapewne zakładał, że nie jest to wielkie wyzwanie. Przypuszczam, że nie planował zdobywać tych gór trudnymi drogami. To nie miał być wyczyn trudny technicznie. Bardziej ryzykowne jest zdobycie północnej ściany Matternhornu, czego dokonał przed laty. Takich wyzwań już chyba nie chciał. Tym bardziej, że pojechał w Alpy kamperem, z żoną i dzieckiem.
Ale nawet te pozornie łatwiejsze cele nie są wolne od ryzyka.
- W naszym sporcie zawsze jest ryzyko. I zawsze popełnia się jakieś błędy. Nie można wszystkiego zrzucić na to, że „góry zabrały”. Na ogół jest w tym także błąd człowieka – zauważył zdobywca Korony Himalajów.
On sam przeżył zejście lawiny, gdy w latach 80-tych wraz z Leszkiem Cichym bez powodzenia atakował szczyt K2 w Karakorum.
- Zeszła mi spod nóg „deska” lodowa, która pociągnęła lawinę. Byliśmy zapięci liną. Obaj spadliśmy ponad 200 metrów i zostaliśmy obsypani śniegiem. Mieliśmy jednak szczęście, bo większa część lawiny spadła niżej, a mniejsza część wraz z nami zatrzymała się na grani. Wydostaliśmy się spod niej. A Kacper Tekieli odszedł teraz na drugą stronę górskiej grani….
19/05/2023 DCH Justyna i Kacper Tekieli byli sobie przeznaczeni. Apoloniusz Tajner: - Oni promieniowali szczęściem