Pierwsze starty zaplanowane są od piątku do niedzieli, w Ruce koło Kuusamo: dwa biegi stylem klasycznym (sprint i 10 km) oraz jeden stylem dowolnym (5 km). W przeszłości polska narciarka stawała tam na podium aż pięć razy. Ale teraz może nie tylko znaleźć się za podium, ale i. nie wystartować, złapała bowiem wirusową infekcję.
Justyna Kowalczyk ciężko chora. Zamiast trenować siedzi w szpitalu!
"Dobra wiadomość: to tylko >wściekły< wirus. A wirusa szybko wykurzymy" - komentowała po otrzymaniu wyników badań lekarskich. A potem zamieściła swoje zdjęcie z treningu na nartach, z twarzą chronioną maseczką. - Bardzo lubię trasę w Ruce. To jedno z dwóch miejsc, gdzie chciałabym zaprezentować wysoką formę. I zorientować się, w jakim jestem miejscu - mówiła.
Przygotowywała się do sezonu w Polsce, w Argentynie, Estonii, we Włoszech i na Białorusi. Wykonała sto procent planów treningowych, chociaż przeszkadzał jej pech, po wiosennej operacji i rehabilitacji kolana doznała jeszcze skręcenia kciuka w Tatrach, została pogryziona przez psa na Białorusi. A niedawno operowane kolano znów spuchło i zaczęło boleć. Ale Justyna tradycyjnie zagryzła zęby. Zapewne podobnie będzie w ten weekend.
- Jesteśmy z trenerem zadowoleni z wykonanej roboty. Teraz sprawdzimy, jak zareaguje na nią ciało 32-letniej zawodniczki - zażartowała.
Nowością w startach mistrzyni olimpijskiej będą biegi maratońskie Ski Classics. Dotąd wystąpiła tylko w jednym - Biegu Wazów w marcu br. Teraz w planie ma trzy lub cztery, pierwszy już 6 grudnia, w Livigno we Włoszech (35 km st. klasycznym). Będzie biegać w barwach międzynarodowego zespołu Santander Team (bank Santander stał się jej indywidualnym sponsorem).