Natalia Maliszewska była w zasadzie naszą największą nadzieją na medal olimpijski, patrząc na obecną formę sportową naszych reprezentantów. Niestety, już 30 stycznia Polka uzyskała pozytywny wynik testu na koronawirusa. Kolejne dni i godziny na przemian dawały i odbierały jej nadzieję na to, że wystartuje. 2 lutego otrzymała wynik negatywny, a później znów pozytywny. Dzięki staraniom PKOl tuż przed startem udało się namówić organizatorów na skrócenie izolacji naszej zawodniczki, choć było wiadomo, że jeszcze przed wejściem na halę czeka ją kolejny test. Ten ostatecznie okazał się pozytywny i zawodniczka, która była przekonana że wystartuje, nagle została zawrócona do wioski olimpijskiej. To, co przeżyła 26-latka w ostatnich dniach i kilkunastu godzinach przed startem kwalifikacji do jej koronnej konkurencji na 500 metrów, był prawdziwym dramat. To wyraźnie odbiło się na zdrowiu psychicznym zawodniczki, a jej wpis po całej sytuacji jest wręcz przerażający.
Siostra Maliszewskiej zalana łzami. Narzeczony Natalii nie spał przez ostatnie noce
Natalia Maliszewska zdruzgotana po zamieszaniu na igrzyskach. Ten horror nie powinien się wydarzyć
Już pierwsze słowa wskazują, że to wszystko co się wydarzyło odbiło się okrutnie na polskiej zawodniczce. – Jest mi tak cholernie ciężko odezwać się i cokolwiek powiedzieć... Daję znać, że żyję, choć uważam, że coś we mnie wczoraj umarło – napisała Maliszewska – Od ponad tygodnia żyję w strachu... a te wahania nastrojów, płacz, który pozbawia mnie tchu, sprawiają, ze nie tylko ludzie wokół mnie się o mnie martwią. Ale ja sama. Wiem, ze dużo osób nie rozumie tej sytuacji. Testy pozytywne, negatywne, testy bliskie wyjścia z izolacji, nagle testy pozytywne z wynikami, które kwalifikują mnie do leżenia w szpitalu pod respiratorem. Później znowu dobre wyniki i szansa na warunkowe zwolnienie. Później totalna klapa. Brak możliwości... nadzieja umarła – czytamy w oświadczeniu w mediach społecznościowych.
Kamil Stoch się nie patyczkował. W mocnych słowach ocenił słabsze skoki. Ważne przesłanie mistrza
26-latka zrelacjonowała to, co działo się przez ostatnie dni. Zdaje się, że niewiele osób byłoby w stanie przetrwać to bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym. – Ostatecznie w dzień startu o 3 w nocy ludzie wyciągają mnie z izolatki... Ta noc to był horror. Spałam w ubraniu, bo bałam się, ze ktoś za chwile zabierze mnie znowu do izolatki. Przez zasłony wyglądałam tylko trochę. Jednym okiem, bo bałam się, ze mnie ktoś zobaczy. Później wielka nadzieja. Pakuję się na lodowisko, startuję! Rozpakowuję ubrania, rozwieszam strój... i nagle wiadomość, ze oni się jednak pomylili! Że jednak nie powinni wypuszczać mnie z izolatki! Że jednak jestem zagrożeniem! Że nie mogę wystartować. Muszę wracać jak najszybciej do wioski... – napisała Natalia Maliszewska.
Hejterzy uderzyli w polską zawodniczkę. Krytyków zaorała zdjęciem Adama Małysza, mistrzowska riposta
- Ja też tego nie rozumiem. W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska. Jest to dla mnie jeden wielki ŻART. Mam nadzieję, że ten, kto tym steruje, nieźle się przy tym bawi... Mój mózg i moje serce więcej już nie zniosą. A WAM DZIĘKUJĘ. Do usłyszenia niedługo – zakończyła Natalia Maliszewska.
Polka wywalczyła jeszcze kwalifikacje na dystansach 1000 i 1500 m oraz w sztafecie 3000 m i powinna móc wystartować w tych konkurencjach, jeśli na czas uzyska odpowiednie wyniki testów na COVID-19. Na oficjalnej stronie igrzysk jest jednak zgłoszona na razie tylko do sztafety. Trudno jednak ocenić, czy w takim stanie mentalnym powinna startować.