Z pewnością w trakcie kwalifikacji sporą niespodzianką była dyspozycja Andrzeja Stękały. W obecnym sezonie radził on sobie bardzo słabo, ale na koniec pokazał się tak, jak dwa lata temu, czyli bardzo solidnie (skok na 203,5 metra dał mu 32. miejsce i awans do konkursu indywidualnego) i niewykluczone, że wywalczył sobie miejsce w składzie na konkurs drużynowy. Pozostała trójka, która awansowała do konkursu indywidualnego, uplasowała się bardzo blisko siebie – Kamil Stoch był 10., Żyła 11., a Zniszczoł 12. Zwłaszcza skok Piotra Żyły zasługuje na uwagę, bo mógł on zakończyć się katastrofą jak i jeszcze lepszym wynikiem.
Piotr Żyła z dużymi problemami w locie, ale pokazał moc
Wiatr nie był najspokojniejszy w czwartkowych kwalifikacjach, ale raczej nie mieliśmy wielu momentów, w których bezpieczeństwo skoczków byłoby zagrożone z tego powodu. Mimo to zawsze muszą oni uważać, zwłaszcza na tak dużych obiektach, o czym przekonał się Piotr Żyła.
Tuż po wyjściu z progu nartami Żyły zaczęło szarpać to w jedną, to w drugą stroną, a jego samego mocno odchyliło w lewo. Wydawało się, że nasz reprezentant będzie musiał ratować się szybkim podejściem do lądowania, ale Żyła zdołał ustabilizować sylwetkę i odleciał na... 221 metrów! Wiele wskazuje więc na to, że gdyby nie problemy, to odleciałby zdecydowanie dalej. Sam Żyła była bardzo niezadowolony ze swojego skoku. – Nie, niedobry dzień dla mnie dziś. Dziś mi nie szło. Nie wiem, co mi nie szło. Za mało pracy było – mówił dość chaotycznie „Wiewiór” w rozmowie z Eurosportem, ale po minie było widać, że jest zły na siebie – Nie byłem dzisiaj dobrze przygotowany mentalnie, na kwalifikacjach było nieźle, ale jeszcze czegoś brakuje – dodał Żyła.