Na dużej skoczni w Pjongczangu wyraźnie triumfowali Norwegowie i to oni zostali mistrzami olimpijskimi. Walkę o drugie miejsce stoczyły reprezentacje Niemiec i Polski. Praktycznie przez cały konkurs przed biało-czerwonymi plasowali się niemieccy zawodnicy. Po drugim skoku Dawida Kubackiego wyprzedziliśmy jednak rywali i wszystko miała rozstrzygnąć rywalizacja mistrza olimpijskiego ze skoczni normalnej i mistrza ze skoczni dużej. Niestety, Andreas Wellinger skoczył lepiej od Kamila Stocha i naszym zawodnikom przypadł medal brązowy.
Według opublikowanego przez Polski Komitet Olimpijski regulaminu nagród, Polacy powinni otrzymać za brązowy medal 37,5 tysiąca złotych każdy. Dla Kubackiego, Huli i Kota to jedyna olimpijska premia. Inaczej ma się sprawa Kamila Stocha, który na dużej skoczni zdobył złoty medal, a więc potencjalnie do jego zarobków doliczyć powinniśmy 120 tysięcy złotych plus premie od ministra sportu (ok. 80 tysięcy złotych). Oczywiście, nie jesteśmy w stanie przytoczyć pełnych zarobków naszych skoczków, bo kontrakty sponsorskie pozostają tajemnicą. Każdemu z medalistów wypłacona zostanie również premia ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki. Będzie to, według wysłanej nam przez resort informacji, kwota do 36 tysięcy 800 złotych, a więc łatwo policzyć, że Kamil Stoch może wzbogacić się nawet o 274 tysiące złotych, a Dawid Kubacki, Stefan Hula i Maciej Kot prawdopodobnie o 74 tysiące złotych.
Dla naszych skoczków ważny jest również fakt zapewnienia sobie świadczenia emerytalnego z tytułu sukcesu na igrzyskach olimpijskich. Prawo do emerytury przysługiwać będzie biało-czerwonym narciarzom po ukończeniu 40. roku życia. Kamil Stoch zapewnił sobie świadczenie już w Soczi, gdzie został dwukrotnym mistrzem olimpijskim, lecz dla Kubackiego, Huli i Kota, brąz w Pjongczangu okazał się przepustką do olimpijskiej emerytury, która w tym roku wynosi ponad 2,6 tysiąca złotych miesięcznie.
Włodzimierz Szaranowicz: wzruszenia, wpadki, najlepsze momenty [WIDEO]