Długo, bardzo długo czekaliśmy na pierwszy medal olimpijski, ale cierpliwość popłaca. W sobotę Kamil Stoch sprawił nam ogromną radość. Po nieudanym i wielce pechowym konkursie na skoczni normalnej, na dużym obiekcie wszystko poszło zgodnie z planem, a przede wszystkim warunki atmosferyczne były zdecydowanie lepsze niż przed tygodniem.
Ale nerwowości nie zabrakło. Stoch prowadził po pierwszej serii konkursu, ale w drugiej rundzie genialnym skokiem na odległość 142 metrów popisał się Andreas Wellinger, złoty medalista ze skoczni normalnej. Tym razem Niemiec musiał zadowolić się srebrem. Polski mistrz olimpijski wytrzymał presję i utrzymał przewagę z pierwszej serii. Stoch wygrał z Wellingerem o ponad trzy punkty.
Radość polskiego skoczka była ogromna, ale nie ma się czemu dziwić, bowiem jako trzeci zawodnik w historii tej dyscypliny, obronił złoty medal olimpijski. - To zwycięstwo to efekt ciężkiej pracy wykonanej przez wielu ludzi. Ale warto też powiedzieć, że warto podziękować Bogu. Za to, że był to konkurs, w którym każdy mógł pokazać na co go stać - powiedział Kamil Stoch cytowany przez portal eurosport.interia.pl.
Dużym wsparciem dla złotego medalisty z Soczi i z Pjongczangu jest również żona, Ewa Bilan-Stoch, która czuwa przy mężu również w Korei Południowej. Jest reporterką stacji Eurosport, dzięki czemu na co dzień może być przy mężu. - Moja żona to najpiękniejsze, co mnie w życiu spotkało. Jej wsparcie jest nieocenione. Ten sukces jest również jej. Bardzo się cieszę, kiedy w takim dniu jest obok mnie - powiedział Stoch.
Zobacz również: Pjongczang 2018: Kamil Stoch mistrzem olimpijskim!