- Nikt ani nic lepszego od niej nie mogło mnie spotkać. Ten złoty medal to również jej sukces. Jej obecność w Korei bardzo mi pomaga - mówi Stoch o swojej uroczej małżonce. - To cudowne, że Ewa może tutaj być i mnie wspierać. Sama świadomość, że jest blisko, zawsze mi pomaga. Niezależnie od tego, co się stanie, Ewa będzie razem ze mną.
Ewa Stoch na co dzień zajmuje się fotografią. Jest też menedżerka męża. W Pjongczangu pełni rolę reporterki telewizyjnej stacji Eurosport. Kamil i Ewa są małżeństwem od siedmiu i pół roku. - Powtórzę, co już mówiłem, że tam jest mój dom, gdzie moja żona - powiedział Kamil przed kamerą TVP. - Nigdy nie wypłacę się Ewie za wszystko, co ona dla mnie robi. Ale przynajmniej będę próbował - dodał ze śmiechem.
Mistrz dziękował nie tylko żonie, ale wszystkim, którzy choć w najmniejszym stopniu przyczynili się do jego sukcesu. - Ten złoty medal to efekt bardzo dużej pracy wykonanej przez wielu ludzi. Ale warto też nawet Bogu podziękować za to, że to był konkurs, w którym każdy mógł pokazać, na co go stać. Jest zdecydowanie inaczej niż przed czterema laty w Soczi. Teraz mam inną świadomość. Jestem bardziej dojrzały i doświadczony - analizował mistrz.
Podczas sobotniego konkursu na skoczni Alpensia Ewie Stoch towarzyszyły Marcelina Hula, żona Stefana, i Marta Majcher, sympatia Dawida Kubackiego. Tydzień temu ich nie było, ale teraz wybrały się do Korei.
Dzisiaj wszystkie trzy damy liczyć mogą na sukces swoich partnerów, w konkursie drużynowym. - Ten sezon jest niesamowity, ale też nie wziął się z powietrza, tylko z bardzo ciężkiej pracy, jaką wykonaliśmy latem i przez cały rok. Wierzę, że stać mnie i moich kolegów na jeszcze więcej - zakończył szczęśliwy Kamil Stoch.
Zobacz również: Pjongczang 2018: Rosyjski medalista igrzysk olimpijskich przyłapany na dopingu