Problem z testami na koronawirusa przed Turniejem Czterech Skoczni został nagłośniony już kilka dni temu. Kilka oskarżeń w kierunku organizatorów tego prestiżowego turnieju rzucił nawet Adam Małysz, dla którego branie pod uwagę testów wykonanych jedynie 27 grudnia w Oberstdorfie, jest po prostu nielogiczne. – To brzmi bardzo nielogicznie, jest wręcz niesprawiedliwie. Jesteśmy zaszczepieni, co weekend FIS wymaga od nas negatywnego wyniku testu w celu odebrania akredytacji (…) Dla mnie to nabijanie kasy – nie przebierał w słowach Adam Małysz. Organizatorzy nie zostawili głosów sprzeciwu bez odpowiedzi i twierdzili, że wszystko zostało ustalone z FIS i tylko w ten sposób będzie można zapewnić wszystkim uczestnikom bezpieczeństwo. Problem w tym, że pomysł organizatorów TCS nie podoba się także… samemu FIS-owi.
Dawid Kubacki został zaatakowany przez swoją religię! Padły mocne zarzuty, mowa o Bogu
Zobacz, jak Justyna Żyła dopingowała skoczków w Wiśle. Zdjęcia w galerii poniżej
Międzynarodowa Federacja Narciarska reaguje w sprawie TCS
– Mamy ścisły protokół covidowy, który sprawdził się podczas mistrzostw świata, rozgrywanych w tym roku. Protokół został ustalony z FIS i lokalnymi władzami. Służą one ochronie wszystkich zaangażowanych w organizację. 27 grudnia zapewnimy specjalne drogi testowe dla drużyn, aby ważny wynik testu był dostępny następnego dnia. Skoczkowie wystartują tylko po negatywnym wyniku – powiedział Florian Stern, dyrektor zawodów w Oberstdorfie, w rozmowie z portalem Sportschau.
Nadchodzi wielki moment w życiu Apoloniusza Tajnera. Ważna rola Adama Małysza, jasna deklaracja
Wszystko wskazuje jednak na to, że w narciarskiej centrali pomysł, aby zawodnicy testy przechodzili dopiero 27 grudnia w Obrestdorfie, również wcale się nie podoba. – Z tego co wiem Światowej Federacji Narciarskiej testowanie dopiero w Niemczech też się nie podoba. Dlatego zaangażowali się w całą sprawę i próbują interweniować. Co z tego wyjdzie, na razie nie wiemy – wyjaśnił w rozmowie z portalem WP SportoweFakty sekretarz generalny PZN, Jan Winkiel. Gdyby interwencja powiodła się, zawodnicy mogliby przetestować się w kraju, z którego udadzą się do Niemiec, co będzie dużo wygodniejsze dla samych zawodników i sztabów trenerskich. Ograniczy to także ryzyko, że osoba mająca pozytywny wynik ruszy w podróż razem ze zdrowymi i zostanie odizolowana od reszty wcześniej.