Polscy kibice doskonale pamiętają rywalizacje, jakie na skoczniach całego świata toczył Sven Hannawald z Adamem Małyszem. Fani znad Wisły robili wszystko, by rozpraszać Niemca podczas konkursów na Wielkiej Krokwi czy pobliskim Harrachovie (Czechy). Gwizdali, wyzywali i rzucali śnieżkami w gwiazdę skoków narciarskich. Później sytuacja na szczęście się uspokoiła w kolejnych latach słyszeliśmy nawet burzę oklasków, gdy "Hanni" pojawiał się na belce w Zakopanem. To jednak w niczym mu nie pomogło. Nieustanna presja sprawiła, że popadł w depresję. Sytuacja była bardzo poważna. Przed startem sezonu 2004/05 zdecydował się zawiesić karierę. Jak się później okazało na skocznię więcej nie wrócił.
Półnagi Piotr Żyła pokazuje symbol pokoju moczony przez wodospad [ZDJĘCIE]
45-letni Hannawald po długim czasie jest w stanie opowiadać jakie spustoszenie w jego życiu siała depresja. Choć przez dziewięć tygodni przebywał w specjalnej klinice, to walka z demonami trwała znacznie dłużej. W wywiadzie dla SWR Sport bardzo szczerze przekazał, jak ciągła presja wpłynęła na jego zdrowie psychiczne. - Miałem koszmary, płakałem cały dzień - zaczął swoją relację jeden z największych talentów niemieckich skoków w historii.
Najlepsze sportowe WIDEO w Internecie tylko na kanale Super Sport!
- Poza skokami narciarskimi nie mogłem wymyślić niczego, co byłoby dla mnie. Znalezienie pracy, w której chodzi o adrenalinę i przygodę, w której zwyczajnie mogę pracować - dodał. Obecnie Sven Hannawald jest telewizyjnym ekspertem i ta rola wyraźnie mu odpowiada. Pozwoliła nawet wrócić do całkowitej równowagi psychicznej. - To spełnienie w sporcie, który kocham bardziej niż cokolwiek innego.
Tadeusz Rydzyk sponsorem polskiego skoczka? Ten apel was zaskoczy