Pandemia koronawirusa mocno skomplikowała plany w wielu dyscyplinach sportowych. Odczuli to przede wszystkim skoczkowie, którzy w zasadzie jako pierwsi przekonali się, że patogen wpłynie na rozgrywanie zawodów. Najpierw mocno skrócono sezon 2019/20, a rok później również nie obyło się bez komplikacji. Największym problemem dla FIS było odwołanie zawodów w Zhangjiakou. Już za niespełna rok skoczkowie rywalizować będą tam o medale olimpijskie, a obiekt został dopiero niedawno oddany do użytku, więc wcześniej nie można było go przetestować. A dla skoczni olimpijskich jest to niemal tradycją, że niedługo przed igrzyskami odbywają się tam zawody Pucharu Świata. Tym razem tak nie będzie. Jak informuje TVP Sport pierwotnie planowano, aby próba przedolimpijska miała odbyć się podczas Letniego Grand Prix.
Adam Małysz z żoną wpadli w ogromne problemy finansowe i musieli sprzedawać majątek. Teściowie rzucili się na ratunek
Lato nie dla Zhangjiakou
Tak się jednak nie stanie. - Chiny przez lato nadal nie chcą organizować międzynarodowej rywalizacji sportowej. Co więcej, delegaci i tak woleliby zobaczyć olimpijskie obiekty w zimowym wydaniu, bo przygotowanie śniegu jest dużo bardziej wymagające - czytamy na portalu. Zawody odbędą się więc w dniach 13-14 listopada. Ku zaskoczeniu wielu, będzie to jednak rywalizacja w Pucharze Kontynentalnym, a nie Pucharze Świata. Stąd też Polscy skoczkowie zostali postawieni nieco pod ścianą, bo albo nasi najlepsi zawodnicy zdecydują się wystartować tydzień przed PŚ, albo zrezygnują z próby przedolimpijskiej.
Historia Stocha się powtórzy?
W rozmowie z TVP Sport Jan Winkiel, sekretarz PZN poinformował, że na temat składu będzie rozmawiał z Michalem Doleżalem. Decyzja powinna zapaść na dniach i nie jest pewne, kto dokładnie pojedzie do Zhangjiakou. Warto przypomnieć, że przed igrzyskami w Soczi Kamil Stoch nie zapoznał się z obiektem w Rosji, a mimo tego zdobył tam dwa złote medale. Być może historia znów zatoczy koło?