Okres między sezonami często bywa gorący. Co prawda skoczkowie nie rywalizują w zawodach, ale za kulisami toczą się rozmowy. Dotyczą one m.in. formalności, takich jak zatwierdzenie kalendarzu Pucharu Świata, ale pojawiają się też inne rewolucyjne pomysły. W ostatnich dniach działacze FIS burzliwie dyskutowali i doszli do pewnych wniosków, które mają zostać zatwierdzone 5 maja podczas kongresu federacji. Jedna z planowanych zmian wywołała szczególne kontrowersje, ponieważ ma uderzyć w najlepsze reprezentacje, wśród których znajduje się także Polska!
Polscy skoczkowie znaleźli się na celowniku FIS. Rewolucja w skokach narciarskich?
Portal Skijumping.pl przekazał za pośrednictwem Adama Bucholza kilka z założeń zmian. FIS zamierza kontynuować działania w stronę hybrydowych konkursów na wzór inauguracji ostatniego sezonu Pucharu Świata w Wiśle. Teraz takie zawody na lodowym rozbiegu i igielicie będą mogły odbywać się także w zawodach niższej rangi jak Puchar Kontynentalny i FIS Cup. Jednak to nie ta kwestia podzieliła środowisko. Znacznie głośniej jest o rewolucyjnym pomyśle ograniczenia skokowych potęg - Polski, Austrii, Japonii, Niemiec, Norwegii i Słowenii.
Otóż najlepsze skokowe reprezentacje mają mieć mniejsze kwoty startowe w PŚ. Dotychczas ekipy te miały planowo po sześć miejsc, ale FIS chce to zmienić, aby dać impuls do rozwoju słabszym krajom. - W ten sposób chcemy zredukować przepaść między czołowymi i małymi reprezentacjami. To była jasna i ważna sugestia, jaką otrzymaliśmy ze strony MKOl. Chcemy uczynić nasz sport bardziej globalnym - tłumaczy dyrektor PŚ, Sandro Pertile, w rozmowie ze Skijumping.pl. Zmiany te miałyby wejść w życie od najbliższej zimy 2023/24, a być może już od Letniego Grand Prix. Jeżeli nie będzie protestu, a kongres zatwierdzi ten pomysł 5 maja, najlepsze drużyny będą mogły wystawiać po pięciu zawodników. Zwolnione przez nie miejsca mają przypaść słabszym nacjom, do których zalicza się np. Turcję czy Rumunię.