Przed tegorocznym Turniejem Czterech Skoczni mało kto typował Dawida Kubackiego wśród faworytów do końcowego triumfu. W tej roli częściej występował Kamil Stoch, ale skoczek z Zębu boryka się z obniżką formy i już w Oberstdorfie przekreślił szanse na zwycięstwo. Kubacki natomiast skakał regularnie. Zarówno w pierwszym, jak i drugim konkursie stanął na najniższym stopniu podium.
Nadzieje na zwycięstwo w TCS wzrosły po zawodach w Innsbrucku, gdzie 29-latek był drugi, a słabsza postawa Karla Geigera i Ryoyu Kobayashiego sprawiła, że Polak został liderem całej imprezy. Jego przewaga przed konkursem w Bischofshofen była niewielka. Marius Lindvik tracił do niego 9,1 pkt. Kubacki nie mógł sobie pozwolić nawet na jeden gorszy skok.
Ten na szczęście mu się nie przytrafił i w wielkim stylu wygrał turniej. Przed jego próbami emocje były jednak ogromne. - Serce drżało przed pierwszym i przed drugim skokiem - powiedział Michal Dolezal. Adam Małysz, dyrektor ds. skoków narciarskich i kombinacji norweska dodał, że asystent czeskiego szkoleniowca był bardzo zdenerwowany. - Ogromnie przeżywaliśmy konkurs tutaj na dole. A Grzesiek Sobczyk wymiotował na wieży trenerskiej, bo on tak reaguje. Wszystko bierze tak do siebie, że nerwy go rozsadzają - opowiedział Małysz.