Andrzej Stękała w sezonie 2020/21 odrodził się niczym feniks z popiołów. Parę lat wcześniej skoczek rozważał nawet porzucenie kariery, bo niewiele układało się po jego myśli. Został skreślony przez Stefana Horngachera i nie miał szans przedarcia się do kadry A. Sytuacja uległa zmianie pod wodzą Michala Doleżala i we wspomnianym sezonie Stękała zachwycał polskich kibiców i zanotował najlepsze miesiące w karierze.
Andrzej Stękała z niebywale szczerym wyznaniem. Padły brutalne słowa
Wówczas wydawało się, że reprezentacja Polski zyskała kolejnego zawodnika, który może regularnie walczyć o punkty Pucharu Świata, a nawet o podium pojedynczych konkursów. Niestety rok później Stękała zniknął z radarów i taki stan rzeczy trwa do dziś. Skoczek w rozmowie z portalem WP SportoweFakty przyznał, że w jego głowie pojawiała się bardzo samokrytyczna ocena.
- Przed listopadowymi zawodami w Wiśle myślałem o sobie bardzo negatywnie - że jestem nikim, fatalnym skoczkiem. Siadały mi na głowę hasła, że jestem zawodnikiem jednego sezonu - powiedział zawodnik. - Widziałem wszystko w czarnych barwach. Miałem poczucie, że już zawsze będę słabo skakał. Wracałem samochodem z treningu i katowałem się analizą złych startów i błędów, które popełniam - dodał.
Stękale w zmianie myślenia pomogły rozmowy z psychologiem.
- Wcześniej nie mówiłem o swoich emocjach. Kłębiłem negatywne odczucia w środku, tkwiłem w tym sam. Po kilku zwykłych rozmowach z psychologiem od razu zmieniłem punkt widzenia. Inaczej patrzę teraz na skoki i na życie - nie "napalam" się tak mocno. Po treningach odłożyłem skoki trochę na bok i dzięki temu zacząłem normalnie funkcjonować - przyznał reprezentant Polski.