Kamil Stoch w pierwszej serii konkursu w Kuusamo poleciał 137 metrów, ale niestety kilka metrów po wylądowaniu odjechała mu jedna narta i Polak poleciał na ziemię. Nic wielkiego mu się nie stało, ale sędziom to wystarczyło, by odjąć mu sporo punktów. Ostatecznie zdołał dostać się do serii finałowej, bo wypełnił wymóg 95 procent najdłuższego skoku kolejki, ale nie mógł być zadowolony, bo zajmował dopiero 31. miejsce.
- Psychicznie czuję się dobrze, ale fizycznie... Poobijany jestem. Boli mnie tylna część ciała. Ważne jednak, że oddałem trzy dobre skoki. Szkoda upadku, bo mogło być dużo lepiej, ale na tym etapie sezonu najważniejsza jest powtarzalność i zachowanie dobrego poziomu, a tak właśnie jest. Upadek to mój błąd, który zdarza mi się bardzo rzadko. Odciążyłem lewą nogę i gdy zakantowała mi narta, nie było szans tego naprawić. Walczyłem wtedy tylko o to, aby upaść za linią. Zabrakło kilku metrów - przyznał Stoch.
Zadowolony mógł być z kolei Maciej Kot, który już latem imponował dobrą formą, a teraz potwierdził to w zawodach zimowych. Najpierw w Kuusamo wygrał kwalifikacje, a później wyrównał swój najlepszy wynik w Pucharze Świata i zajął 5. miejsce. Pozostali Polacy nie zachwycili - Dawid Kubacki był 16., Piotr Żyła 17., a Stefan Hula 27.