Sensacją było odpadnięcie w ćwierćfinale Norweżki Marit Bjoergen, mistrzyni świata i mistrzyni olimpijskiej w tej konkurencji. Tym bardziej że to właśnie ona była najszybsza w kwalifikacjach. W serii ćwierćfinałowej przegrała finisz z dwiema rywalkami.
Zobacz również: PŚ w Kuusamo, wyniki. Popis Austriaków, Kamil Stoch w dziesiątce
- To niezwykle irytujące, bo sądziłam, że kontroluję bieg przed metą, ale byłam nieświadoma, jak jest naprawdę. To moja wina - przyznała Bjoergen za metą, sugerując, że nie zabrakło jej sił na finiszu.
Tymczasem Justyna, ósma w kwalifikacji, rozgrzała się na dobre w temperaturze minus 14 stopni. Jako pierwsza mijała metę serii w ćwierćfinale i półfinale, chociaż po spóźnionych startach musiała przebijać się do przodu. Po najdłuższym podbiegu na trasie rywalki oglądały już jej plecy.
Inaczej zaczął się finał: bardzo udany start, po którym nastąpiła kolizja z Norweżką Brun-Lie i spadek na ostatnią lokatę. Ale najdłuższy podbieg potwierdził, kto rządzi w tych zawodach.
- Na szczęście na trasie były cztery tory i one uratowały mi tyłek. Było gdzie się wygrzebać. Duży wpływ miał też mróz - powiedziała na mecie triumfatorka.
Znakomitą pracę wykonali wczoraj estońscy serwismeni Justyny. Wielu rywalkom deski ślizgały się na odcinkach pod górę, a Polka śmigała po nich bez problemu.
Czytaj także: PŚ w Kuusamo. Organizatorzy zabrali Biegunowi koszulkę lidera!
Dzisiaj zawodniczki pokonają trasę 5 km stylem klasycznym, a w niedzielę - 10 km dowolnym. Trzeba się liczyć, że w "łyżwie" powrócą bóle piszczeli polskiej narciarki, na które ostatnio nie ma lekarstwa.
Przypomnijmy, że Justyna wygrała sprint "klasykiem" w Ruce cztery lata temu, u progu sezonu olimpijskiego. Pamiętamy, jak wypadła w igrzyskach w Vancouver - złoto, srebro i brąz. Oby była to dobra wróżba!