A wszystko z powodu odwołanego porannego treningu. Na skoczni było teoretycznie wszystko. W nocy spadł śnieg. Pojawili się też zawodnicy. Zabrakło tylko... organizatorów. Ich akurat nikt rano nie dostrzegł. - Jest trzech ludzi oraz jeden ratrak, który kompletnie nic nie robi - skomentował dramatyczne działania organizatorów trener polskiej kadry.
Łukasz Kruczek: Mamy skandal w Lillehammer
- Ostatecznie podeszli do tematu w sposób trochę zlewający. Mamy tutaj mały skandal organizacyjny. Od rana nic nie funkcjonuje. Począwszy od braku transportu na skocznię i braku prądu na skoczni - dodał jeszcze Kruczek w rozmowie z portalem skijumping.pl.
Niestety, Norwegowie uznali, że nic wielkiego się nie stało. W czwartek zapili, w piątek nie wstali, więc poranny trening szybko zamienił się w wieczorny. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o jakiekolwiek tłumaczenia. Co wręcz idealnie puentuje dotychczasowy przebieg Pucharu Świata w skokach narciarskich. Pucharu Świata, który ponoć trwa od dwóch tygodni, ale w trakcie którego zabrakło już śniegu, nie zabrakło wiatru, ale znowu towarem deficytowym okazali się organizatorzy.
PŚ w Lillehammer: Tutaj Kamil Stoch jeszcze nigdy nie wygrał
Miejmy jednak nadzieję, że w ten weekend zawody wreszcie dojdą do skutku. Po problemach w Klingenthal i odwołaniu konkursów w Kuusamo - gdzie zawsze wieje, a jednak co roku organizowane są zawody - kolejna "dziura" w kalendarzu imprez byłaby prawdziwym koszmarem. Dla wszystkich; zawodników, kibiców i sponsorów.