„Super Express”: - Co powinno się zmienić, żeby nie było tak jak teraz?
Rafał Kot (62 l.): - Według mnie - prawie wszystko. Musi być przywrócony podział na grupy, a jednocześnie muszą one ściśle ze sobą współpracować. Trener główny musi przedstawić plan szkolenia idący od góry do dołu. Tak jak jest w krajach, którym zazdrościmy – w Austrii czy w Niemczech. Stworzyć program taki, przy którym nie przepadałaby talenty. Bo nasza czołówka to wciąż skoczkowie nienajmłodsi. I nie może się zdarzyć, żeby kadry zaplecza prowadzone były przez ludzi bez doświadczenia czy wystarczającej wiedzy. Dzisiaj bez wiedzy o fizjologii czy biomechanice działa się jak po omacku.
- Czy lejce kadry powinny były przejść w inne dłonie?
- Według opinii TZN zmieniony powinien zostać cały sztab. W minionym sezonie położone zostały wyniki i w głównej grupie i na zapleczu. Przez cały sezon była szansa, aby coś naprawić. Kamil, Piotr czy Dawid mieli już „dołki” w karierze, ale byli z nich dość szybko wyciągani. Tym razem trwało to do końca. A udany start olimpijski był wynikiem przerwy wymuszonej przez kontuzję i zarażenie się Covidem.
PM Oficjalnie: wiadomo, co z Michalem Doleżalem! PZN ogłosił ostateczną decyzję
- Zgłaszał pan też zastrzeżenia co do przygotowania fizycznego przez doktora Haralda Pernitscha…
- Jak oceniał tej zimy profesor Żołądź – zawodnicy byli „zajechani” fizycznie. A trening Pernitscha zamiast niwelować zmęczenie - jeszcze go dodawał.
- A co może pan powiedzieć o domniemanym konflikcie w kadrze i wokół niej?
- Nie chcę zajmować stanowiska nie uczestnicząc w pracy z kadrą. Mam relacje od osób z nią współpracujących, ale nie od zawodników. Wiem, że nie wszystko było, jak należy. Były zawirowania.