- Po upadku w Bischofshofen brakuje mi już odwagi. Nie umiem ryzykować. Mam problemy z lądowaniem. Nie myślę o adrenalinie, jak kiedyś, ale o najbliższych - powiedział legendarny Szwajcar w jednym z ostatnich wywiadów. Dodał, że rachunek zrobi po mistrzostwach świata w Lahti i jeśli tam nie osiągnie odpowiednich rezultatów, po prostu pożegna się z zawodową karierą. - Widzę coraz młodszych i lepszych zawodników. Rozmawiałem o tym z rodziną. Byliby zachwyceni - dodał jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w historii dyscypliny. Tym samym prawdopodobnie zamknął temat ewentualnego startu na kolejnych igrzyskach olimpijskich, w Pjongchang. - Trudno uwierzyć, że jeśli w tym sezonie nie będę dość dobry, to za kilkanaście miesięcy coś się zmieni.
Będzie to koniec jednej z najbardziej niezwykłych karier w historii skoków. Ammann wystrzelił w Salt Lake City, w 2002 roku. Zdobył dwa złote medale na igrzyskach i pogodził Adama Małysza oraz Svena Hannavalda, którzy całą zimę walczyli zaciekle o Kryształową Kulę. Później przez lata błąkał się gdzieś w drugiej dziesiątce klasyfikacji. Gdy wystrzelił ponownie, zgarnął brakujące laury. Dwa kolejne złote medale igrzysk, dwa tytuły mistrza świata oraz Kryształową Kulę. Zabrakło tylko triumfu w Turnieju Czterech Skoczni. W którym w 2017 roku prawdopodobnie wystartuje po raz ostatni.