- 145 punktów to bardzo mało - ocenia 4-krotny mistrz świata Adam Małysz (35 l.).
- Szansa na podium klasyfikacji generalnej jest naprawdę duża. Jeśli nie teraz, to w przyszłym tygodniu w Planicy, gdzie Kamil zawsze skakał bardzo dobrze, a dwa lata temu nawet wygrał.
- Czym się różni Kamil od pana z najlepszych lat?
- Choćby tym, że jest teraz mistrzem świata, a ja, chociaż cztery razy, ale byłem nim w przeszłości (śmiech). On ma jeszcze wszystko przed sobą, w tym olimpiadę, gdzie może uda mu się zdobyć olimpijskie złoto, co nie udało się mnie. Ma inną sylwetkę w locie niż ja, leci bardziej płasko i trzyma narty bardziej przy sobie. Moja litera V była szersza. Jest natomiast podobieństwo w mocy odbicia. Powiem nieskromnie, że kiedy skakałem sam, miałem moc wyższą. Ale Kamil się rozwija i poprawia i może teraz jest już lepszy ode mnie.
- A poziom polskiej drużyny?
- Jest stabilny. Chłopcy są w dobrej formie i nie tracą jej. Popełniają drobne błędy, ale one nie przeszkadzają im lądować daleko. Do pierwszego podium w Pucharze Świata niewiele brakuje Maćkowi Kotowi. Pewnie wkrótce wskoczy na to podium.
Nie przegap!
PŚ w Kuopio.