Ostatnie dwa lata to pasmo sukcesów polskich skoczków. Choć indywidualnie nadal bryluje Kamil Stoch, to nareszcie i w rywalizacji drużynowej biało-czerwoni są wymieniani w gronie faworytów. Nie ma się czemu dziwić, bowiem Polacy to mistrzowie świata z Lahti z 2017 roku, brązowi medaliści mistrzostw świata w lotach z Oberstdorfu i co najważniejsze, krążek tego samego koloru zdobyli na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu.
Nie jest przypadkiem, że sukcesy rozpoczęły się wraz z początkiem pracy Stefana Horngachera w polskich skokach. Austriak jest jednym z najlepszych trenerów na świecie, czego odzwierciedleniem są kolejne medale zdobywane przez biało-czerwonych. Wszyscy kibice tej dyscypliny życzyliby sobie, aby Horngacher pozostał na swoim stanowisku.
To jednak nic pewnego. Kontrakt austriackiego szkoleniowca z PZN kończy się wraz z zakończeniem obecnego sezonu. Inne reprezentacje nie zwlekają i próbują "przechwycić" Austriaka. Takie plany mają m.in. rodacy Horngachera oraz Niemiecki Związek Narciarski. Na razie jednak nie wiadomo jak całe to zamieszanie się zakończy.
Stefan Horngacher długo milczał w tej kwestii. Biorąc pod uwagę toczące się igrzyska olimpijskie było to zrozumiałe. Trener nie chciał wzbudzać niepotrzebnych emocji, które mogłyby źle wpłynąć na polskich skoczków. W środę, po powrocie do kraju, trener enigmatycznie skomentował swoją obecną sytuację. - To nie jest w stu procentach pewne. Będziemy o tym rozmawiać. Zawodnicy prosili mnie, abym został - powiedział Horngacher.
Zobacz również: Niemcy chcą zabrać Stefana Horngachera! Co dalej z trenerem polskich skoczków?