Zakopane, Wielka Krokiew

i

Autor: CYFRA SPORT Wielka Krokiew w Zakopanem

Syn legendy skoków: W Zakopanem polscy kibice drą się, trąbią i piją wódkę

2018-02-07 13:48

Zawody Pucharu Świata w Zakopanem zwykle cieszą się dużą renomą, a najlepsi skoczkowie z wielką chęcią przyjeżdżają rywalizować w stolicy polskich Tatr. Wszystko dzięki znakomitej atmosferze, jaką tworzą kibice. Ostatnio jednak bardzo ostro o fanach gromadzących się pod Wielką Krokwią wypowiedział się Piotr Matusarz, syn Stanisława - Są jak piłkarscy kibole. Krzyczą, trąbią i piją wódkę - skomentował.

Zmarły w 1993 roku Stanisław Marusarz w swojej karierze zdobył m.in. wicemistrzostwo świata w Lahti (1938 rok), pięciokrotnie był też rekordzistą Polski i dwukrotnie rekordzistą świata w długości skoku. Od jakiegoś czasu jego imię nosi Wielka Krokiew w Zakopanem i właśnie o zawodach Pucharu Świata na tym obiekcie wypowiedział się jego syn Piotr.

Zwykle zawodnicy i kibice mieli jak najlepsze zdanie o konkursach organizowanych w stolicy polskich Tatr. Gorąca atmosfera tworzona na trybunach rozsławiła Zakopane na cały świat, ale teraz Piotr Marusarz do tej beczki miodu dolał łyżkę dziegciu. W rozmowie z portalem Eurosport.interia.pl zdradził bowiem, że fani skoków gromadzący się pod Wielką Krokwią są tacy sami jak... piłkarscy kibole!

- Na Wielkiej Krokwi znajdujemy się w takiej sytuacji, że jesteśmy otoczeni kibolami. Takimi samymi, jak na meczach piłki nożnej. To jest coś strasznego i niewyobrażalnego - powiedział. - W niedzielę, wcześnie rano, byłem na Wielkiej Krokwi, bo brałem udział w transmisji na żywo dla jednej z telewizji. I przechodziłem obok pustych butelek po wódce oraz wokół śmieci. To naprawdę nie są wspaniali kibice. Tak to wygląda w rzeczywistości - dodał Marusarz.

- Spiker każe tym ludziom kucać, wstawać lub wyskakiwać, czyli kompletnie bzdurne rzeczy. Po prostu robi się z tego cyrk. Nie jest to kibic narciarski, który przychodził 20-30 lat temu na skoki, żeby podziwiać wyczyny wszystkich zawodników. Aktualny kibic w większości przychodzi po to, żeby się drzeć, trąbić i pić wódkę. Przepraszam, ale to jest moje odczucie. Inaczej to wygląda w Garmisch-Partenkirchen lub Innsbrucku, gdzie również dopingują polscy kibice, ale stanowią mniejszość. A tutaj są tylko nasi fani, którzy krzyczą i piją alkohol. Później ciężko jest wyjść spod trybun i spokojnie przejść przez miasto, bo takie osoby idą, trąbią i spożywają wódkę. No jak Boga kocham - narzekał syn Stanisława Marusarza.

Wygląda jednak na to, że jest on jednym z niewielu, którym nie podoba się atmosfera pod Wielką Krokwią. Bo zarówno kibice, jak i sami zawodnicy z wielką chęcią tam wracają.

ZOBACZ: Pjongczang 2018: Polacy rządzą na treningach! Kapitalni Stoch i Kubacki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze