Cała Polska świętowała triumf Adama Małysza w 2001 roku, z wielkim podziwem przyjęła trzy wygrane Kamila Stocha (w tym turniejowy szlem, czyli wygrane wszystkie cztery konkursy w edycji 2017/18) i radością na sukces Dawida Kubackiego w 2020 roku, tuż przed pandemią. Dziś na ORLEN Arenie rozkręca się 72. Turniej Czterech Skoczni, pierwszy od sezonu 2008/09 bez polskiego skoczka w czołowej "dwudziestce" Pucharu Świata.
Biało-Czerwoni mieli rozkręcać się wolno, ale nie udało im się tego zrobić przed turniejem. Jakub Kot z niepokojem patrzy na początek niemiecko-austriackiej imprezy. – Bardzo jestem pod wrażeniem pracy Thomasa Thurnbichlera i to się nie zmieni. Mam nadzieję, że sprawy się wyprostują i kontrola zostanie odzyskana. Po PŚ w Engelbergu mówiliśmy, że fajnie, że mamy dłuższą przerwę od konkursów. Będzie czas na spokojny trening, będą mistrzostwa Polski. Zobaczymy jak radzą sobie wszyscy najlepsi, kadra B i juniorzy. Wiatr wszystkie plany pokrzyżował. Podczas tego całego tygodnia udało się "skoczyć" tylko w czwartek przed świętami. Jeden trening. Liczyłem na fajne dni, treningi, mistrzostwa, sprawdzian dla skoczków, który wyłoni kadrę na ten TCS. Wszystko legło w gruzach przez warunki – mówi były skoczek, a obecnie trener.
Szkoleniowiec Thomas Thurnbichler, tuż przed TCS, postanowił dołączyć do sztabu Wojciecha Topora, odsuwając od drużyny Marka Noelke. Ten miał rzekomo tracić zaufanie skoczków. Topór to z kolei trenerski talent, były utalentowany junior, a przy okazji przyjaciel Kamila Stocha. – Troszeczkę mnie zdziwiła ta zmiana, bo moment tej zmiany jest nieoczywisty. Tuż przed bardzo ważną imprezą w sezonie. Człowiek, który przyszedł razem z Thomasem, z nową ideą. To był taki pakiet. Thunbichler, Mathias Hafele i Noelke. Za nami lato i początek zimy i nagle Thomas rezygnuje z tego bardziej doświadczonego asystenta, starszego. O Marku mam dobre zdanie, miło się z nim rozmawia. Jest jak Thomas, czyli ma dużo wiedzy, ma to podejście neurologiczne, pasję do neurocoachingu. Czytałem różne wypowiedzi, że zaczął tracić zaufanie zawodników. Noelke odpowiadał za plany treningowe i przygotowanie fizyczne zawodników. Wygląda na to, że to się wymknęło spod kontroli. Początek sezonu miał być słabszy, ale nie tak słaby. Jakieś błędy zostały popełnione, skoro Mark zostaje odsunięty od grupy. Na pewno skoczkowie nie są przetrenowani – skomentował Kot. – Problem był taki, że Mark był rzadko w Polsce. Thomas mieszka w Krakowie, nadzoruje Zakopane i Szczyrk, ciągle krąży. Mark Noelke mieszka w Niemczech, popracował i wracał do siebie. Plany były wysyłane, ale za trening i tak odpowiadali nasi trenerzy "bazowi", czyli Krzysiek Biegun w Szczyrku i Wojtek Topór w Zakopanem. Oni pierwsi wiedzieli, jakie są reakcje skoczków. Mark miał wysyłać też plany Davidowi Jiroutkowi, trenerowi kadry B. Jeśli wszystko jest robione na odległość, bez znajomości potrzeb danych zawodników, to robią się rozbieżności. Rozsądnym wyjściem był wybór Wojtka Topora, bo on i tak jest na co dzień z Thomasem i skoczkami. Mark znał skoczków słabiej, wysyłał plany zdalnie. – dodał.
ZOBACZ: Nowy asystent Thurnbichlera i przyjaciel Stocha. Nam mówi: Kamil nie zadziera nosa
Skoro Polacy nie są faworytami, to kto może sięgnąć po Złotego Orła i 100 tysięcy franków szwajcarskich premii? Największym faworytem wydaje się być Austriak Stefan Kraft, Niemcy będą liczyć na Andreasa Wellingera i Karla Geigera. O nich mówi również Jakub Kot, dorzucając również do tej trójki Ryoyu Kobayashiego. A kto z drugiego szeregu może namieszać w TCS? – Często w tych typowaniach nie trafiam (śmiech). Ale widzę, że Lovro Kos został mistrzem Słowenii, pokonując Zajca, Laniska. Pokazywał, że potrafi namieszać. Trudno oczekiwać, że będzie w stanie cały turniej wygrać. Pojedynczy konkurs? Możliwe. Gregor Deschwanden też może w pojedynczym konkursie namieszać. Ale taki świeżo upieczony mistrz Słowenii Lovro Kos takim czarnym koniem mógłby być – zakończył Kot.