Tematem, który w skokach narciarskich wraca z niebywałą regularnością, jest kwestia warunków, w jakich puszczani są kolejni skoczkowie. Gdy wiatru nie ma, albo wieje słabo kontrowersje zdarzają się rzadko. Gorzej, gdy pogoda daje o sobie znać, jak to miało miejsce w Zakopanem. Podczas niedzielnego konkursu indywidualnego zawodnicy musieli radzić sobie z silnymi podmuchami z tyłu skoczni. Rzecz jasna nie dla wszystkich warunki były identyczne.
Kubacki ograbiony ze zwycięstwa. Sędzia przerwał milczenie
Niektórzy mogli liczyć nawet na to, że wiatr lekko podwieje im pod narty. Pecha miał natomiast Dawid Kubacki. Choć Polak prowadził po pierwszej serii, liderowania w rundzie finałowej nie udało się utrzymać. Zabrakło mu punktu, aby pokonać Halvora Egnera Graneruda. Wszystko jednak przez fatalne warunki, w jakich nakazano mu skakać, co wywołało wielką dyskusję i spore kontrowersje. W rozmowie z portalem Interia.pl Borek Sedlak, osoba odpowiedzialna za zapalanie skoczkom zielonego światła, zabrał głos.
- Żal mi Dawida, reprezentacji Polski i kibiców, ale gdybym stanął jeszcze raz przed taką sytuacją, zareagowałbym dokładnie tak samo. Nie jest ważne dla mnie, czy na belce siedzi Dawid, czy jakikolwiek inny sportowiec, bo przepisy są takie same dla wszystkich - stwierdził Czech. - Nie ma znaczenia czy jesteś numerem jeden, czy zawodnikiem w żółtym plastronie lidera Pucharu Świata. Nigdy. Podkreślam to. Nigdy nie działałbym przeciwko sportowcowi. W sezonie mamy około 35 zawodów, więc najwyraźniej jednego dnia masz szczęście, a innego pecha do warunków wietrznych - podkreślił Sedlak.