"Super Express": - Jak to możliwe, że przegraliście z Koreą?
Witold Pysz: - Po pierwszej tercji prowadziliśmy 2:1 i nic nie wskazywało na to, że możemy przegrać. Potem po błędzie naszego bramkarza rywale wyrównali, my dwa razy nie trafiliśmy do pustej bramki, jednego gola nie uznał nam sędzia i zaczęła się nerwówka. Lepiej wytrzymali ją rywale.
- Wasz awans miał sprawić, że polski hokej zacznie się odradzać...
- Wszystko zależy od sytuacji finansowej w klubach. Jaka liga, taka kadra. Zrobiliśmy wszystko, by awansować, ale się nie udało. Taki jest sport.
- Kiedy piłkarze ręczni nie awansowali na olimpiadę w Londynie, trener Bogdan Wenta honorowo podał się do dymisji. Pan rozważa taki krok?
- Jestem zbudowany grą drużyny. Wysoko i pewnie pokonaliśmy Litwę i Holandię, rywali, z którymi w przeszłości bywało różnie. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Od władz związku też nie słyszałem, że jestem już niepotrzebny i mam odejść. Dlatego będę walczył dalej. Z tą drużyną można naprawdę wiele osiągnąć.