W pierwszych ośmiu konkursach Pucharu Świata Kamil Stoch zdobył jedynie 44 punkty. Jego najlepszym wynikiem pozostaje 14. miejsce w jednoseryjnym konkursie w fińskiej Ruce, a pozostałe zawody kończył na miejscach 24-35. Forma nie pozwala mu na nic więcej niż skromne punktowanie, a aspiracje trzykrotnego mistrza olimpijskiego są zdecydowanie większe. To dlatego przed sezonem postanowił jednak kontynuować karierę i zbudował własny sztab na czele z Michalem Doleżalem i Łukaszem Kruczkiem. Początek zimy jest jednak rozczarowujący i doświadczony skoczek nie zamierza zakłamywać rzeczywistości, choć stara się zachować pozytywne myślenie na resztę sezonu.
Wkurzony Kamil Stoch nie gryzł się w język przed skokami w Engelbergu
W szczerej rozmowie ze Skijumping.pl po ostatnich zawodach w Titisee-Neustadt, Stoch zdiagnozował swój problem. Wie, gdzie popełnia błędy, ale trudno mu je wyeliminować. Chodzi oczywiście o pozycję najazdową, w której brakuje mu stabilnego przejazdu do odbicia, przez co później na progu nie ma odpowiedniej energii. 37-latek stara się z tym uporać i nie kupuje narracji o tym, że już nic nie musi. - Wszyscy mi mówią, żebym się nie przejmował, bo już niczego nie muszę. Pewnie, czuję, że niczego nie muszę, ale chcę. Bardzo ciężko przepracowałem całe lato i jesień. Bardzo dużo poświęciłem, nie tylko energii i czasu. Wkurza mnie ta sytuacja, bo wiem i czuję, że jestem w stanie oddawać lepsze skoki, ale nie mogę… - przyznał wprost Stoch.
- Mogę sobie podskakiwać, ale to mogę robić też na górce za domem. I tam też nie będę niczego nie musiał, ale tak naprawdę nigdy niczego nie musiałem. Nigdy mi nikt nie kazał tego robić, nikt nie groził mi, że mnie zastrzeli, jeżeli nie będę wygrywał. Zawsze robię to z pasji i chęci. Kocham to, co robię. Uwielbiam skakać na nartach. Aktualnie jest średnio, ale nie zamieniłbym tego. Wkurzam się, denerwuję i tracę zmysły, ale nie chciałbym nie jechać na zawody. Cierpiałbym, gdyby ktoś mi teraz powiedział, że mam odpocząć, zamiast jechać do Engelbergu - dodał po chwili jeden z najbardziej utytułowanych skoczków w historii, który na razie nie dopuszcza do siebie myśli wycofania do Pucharu Kontynentalnego śladem Piotra Żyły, ale zdaje sobie sprawę, że kiepskie skakanie może skończyć się jak w przypadku Dawida Kubackiego przed najbliższym weekendem w Engelbergu.
- Nie mam już 18 lat. Nie będę dostawał szans, plasując się w trzeciej dziesiątce, żebym się rozskakał i przecierał… Dostaliśmy jasno do zrozumienia, że zostaniemy wymienieni na młodszych, jeżeli będziemy skakać kiepsko. Taka jest kolej rzeczy, to jest normalne… - zaznaczył.
ZOBACZ TAKŻE: Wielki cios dla Piotra Żyły. Skoczek nie mógł się tego spodziewać. Prawda aż w oczy kole