Wszystko o Justynie Kowalczyk na Gwizdek24.pl
Justyna Kowalczyk zwraca uwagę na to, że jej pokój jest bardzo niskiego standardu. - Smród po świeżo nałożonej farbie. Po zamknięciu drzwi człowiek nie jest w stanie się obrócić, bo miejsca nie ma i co najgorsze - NIE MA TAM OKNA. Torba podróżna musiałaby chyba na korytarzu pozostać. Serio! - pisze na swoim blogu.
Zdaniem Kowalczyk zawodnicy z krajów zachodnich dostają lepsze warunki niż Polacy, Rosjanie, Białorusini czy Ukraińcy. - Jestem w stanie w sekundę oddać wszystko co mam za pewność, że gdyby Szklarska Poręba zaproponowała komuś mieszkanie w takim g...., najbliższe pucharowe zmagania obejrzelibyśmy w Jakuszycach około 2154 roku. Takie realia, taka polityka. Jesteśmy "tylko" z Polski. Podobnie jak Ukraińcy, Rosjanie, Białorusini, Litwini, Słowacy itd - zawsze upychani bądź wywiezieni najdalej od startu. Bywa że i około 50 km.
Biegaczka nie potrafi zrozumieć decyzji FIS o przyznawaniu takim miejscowościom prawa do organizacji zawodów. - Ciężko jednak zrozumieć, dlaczego miejscowość, która nie jest w stanie zapewnić godziwego zakwaterowania wszystkim teamom, otrzymuje prawo organizacji Pucharów Świata. Przecież to jeden z głównych warunków. A wiele przygotowanych miasteczek czeka na swoja szanse. Choćby włoska Santa Caterina, Rogla, Otepaa, Cogne - dodaje.
Kowalczyk przyznaje, że zdarzało się jej nocować w złych warunkach i jest do tego przyzwyczajona. - Nie jestem francuskim pudelkiem. Wręcz przeciwnie. Budziłam się już w takich miejscach, że aż strach pomyśleć i obudzę się jeszcze niejednokrotnie, znając moją fantazję:) Tylko ileż można dać sobą poniewierać?
Zawodniczka porównuje warunki w szwedzkim hotelu do karceru. - Takie są odgórne przepisy FIS-owskie, że cena we wszystkich hotelach jest taka sama. Bez względu na standard. Bardzo wysoka, dodam (ponad 100 euro za dobę). To byłby najdroższy tydzień w karcerze... - puentuje.