Wywiad z Maćkiem Grabowskim

2008-05-23 12:41

Czas leci nieubłaganie. Do igrzysk pozostało sto dni, czyli nieco ponad trzy miesiące. To dużo czasu czy mało? Rozmowa z Maciejem Grabowskim...

Maciek pojedzie do Qingdao po raz trzeci szukać szansy medalowej. Poprzednie starty olimpijskie (Sydney 2000 i Ateny 2004) były udane, ale medal wciąż pozostaje w sferze marzeń gdynianina. Podczas dwóch wyjazdów do Qingdao na tzw. rekonesanse przedolimpijskie, nasz najlepszy żeglarz klasy Laser stawał na podium. Kilka dni temu w Hyeres zdecydowanie wygrał krajową rywalizację o igrzyska...        

"Żagle": Jak oceniasz, z perspektywy dwóch startów w Qingdao, organizację regat olimpijskich? 

Maciej Grabowski: Jeśli chodzi o organizację, Chińczycy przygotowani są od dwóch lat. Już podczas pierwszego rekonesansu w 2006 roku byłem pod wielkim wrażeniem, a zeszłoroczny wyjazd tylko to potwierdził. Oni nie mają żadnych ograniczeń finansowych i to widać. Nie chodzą na skróty. Tam wszystko przygotowano już dawno na tip-top. Jeśli chodzi o port, wszystko do złudzenia przypomina to, co było w Atenach. Nie chcę mówić, że skopiowano rozwiązania, lecz jeśli ktoś startował w poprzednich igrzyskach, w Chinach będzie czuł się jak w domu.

Twoje wrażenia z miasta?

Qingdao robi niesamowite wrażenie. Zostało nam zaprezentowane jako nowoczesne i bogate, choć również widać biedotę. Pamiętam wrażenie centrum Miami widzianego od strony wody. Qingdao wygląda równie imponująco. Sprawia wrażenie "prozachodniego": drapacze chmur, przepych, nowoczesność...

A sprawy żeglarskie?

W kwestiach żeglarskich, dużo mówi się o słabym wietrze, którego jest znacznie więcej niż wszystkich innych warunków atmosferycznych. Mamy jednak na uwadze to, co stało się podczas regat olimpijskich w Pusan (podczas Seulu 1988), kiedy wszyscy zrzucali wagę bo miało słabo wiać, a warunki były sztormowe. Spodziewam się przekroju wszystkich warunków ze wskazaniem na słabe wiatry. Do tego dochodzi specyficzne zafalowanie i silne prądy. Trzeba to wszystko umiejętnie wykorzystać. Możemy się spodziewać długiego czekania na wiatr i kluczowa będzie umiejętność zagospodarowania czasu w oczekiwaniu na sygnał wyjścia na wodę.

Największe wyzwanie?

Zakładając, że dzień będzie wyglądał podobnie do rekenesansów, do portu będziemy przychodzić około 10-10.30 rano. Przygotowujesz sprzęt i jeśli wisi odroczenie wyścigów, trzeba czekać. Być może w tym miejscu właśnie zaczynają się regaty... Trzeba robić coś w tym okresie czekania. Trzeba się czymś zająć. Raczej nie wywieszano odroczenia czasowego ze wskazaniem na konkretną godzinę, więc musisz być blisko portu, by w razie co, szybko zareagować i zejść na wodę. Każdy szuka indywidualnego sposobu na zajęcie się sobą. Jeśli o mnie chodzi, nie mogę zapaść w letarg, przysnąć w kontenerze na przykład. Mamy tam do dyspozycji klimatyzowany kontener, gdzie można coś zjeść na szybko, obejrzeć film... Ale to nie zawsze jest idealne rozwiązanie. Może się tak zdarzyć, że na wodę wyjdziemy dopiero o godzinie 16-17 i wówczas  musisz być tak samo świeży jak rano. Każdy żeglarz to potwierdzi, że dzień czekania jest równie, a może nawet bardziej męczący niż żeglowanie. Nie można więc dać się uśpić. Rozważamy wzięcie to Chin rakietek do badmintona, aby mieć trochę aktywności. Ja w takich sytuacjach zajmuję się czytaniem książek, jakieś gierki, muzyka, ale też raczej pobudzająca niż usypiająca...

Nie będą to łatwe regaty...

Olimpijskie regaty z założenia nie są łatwe. Dużo się dzieje w głowie. Tym bardziej, że w Qingdao wiele było fałszywych alarmów. Wypływamy z portu, bo niby powiało. Ale nie na tyle, by żeglować, tylko holują nas motorówki. Po czym sygnał odwrotu, bo na trasie było jeszcze mniej wiatru niż w porcie. To działa rozbijająco.

Czy jakoś specjalnie przygotowujesz się na słabe wiatry?

Znam historię z Pusan, więc nie odchudzam się tak, by zrzucić 10 kilo i postawić wszystko na jedną kartę. Przede wszystkim staram się wykorzystywać każdą okazję do pływania przy słabych wiatrach. W tegorocznych przygotowaniach często dochodzi do kuriozalnych sytuacji, kiedy nie czekasz aż zbuduje się wiatr, tylko aby wyjśc na wodę czekasz by siadło... W 2006 roku, oczywiście dominowały słabe wiatry, ale  zdarzyły się dni, kiedy przywiało 15-18 węzłów. To już jest solidny wiatr. Trzeba być na to przygotowanym. Raz, kiedy inne klasy ścigały się w wyścigach medalowych, my mieliśmy jeszcze ostatni dzień finałów i przywiało ponad 20 węzłów, duże fale i silny prąd. Na pewno będzie dużo słabego wiatru i podejmowanych prób przeprowadzenia wyścigu, znacznie więcej niż w innych miejscach. Duży prąd z silnym wiatrem, trzeba się do tego przyzwyczaić. Żeglowałem tam dwukrotnie i za każdym razem te warunki były zgoła inne. Tak się zbiegło, że jednym i drugim razem wiatr i prądy inaczej się układały. Dlatego 4 czerwca jedziemy jeszcze raz do Chin na dwa tygodnie. Rusza w zasadzie cała ekipa, z tym że Marcin Czajkowski i Krzysztof Kierkowski jeszcze raz wrócą do Qingdao w lipcu, kiedy będą tam Mateusz Kusznierewicz z Dominikiem Życkim. Ja się ograniczam do tego jednego wyjazdu.

Deklarowałeś zadowolenie z formy, jaką zaprezentowałeś w Hyeres. Jak oceniasz ogólne przygotowania olimpijskie?

To co mogę stwierdzić na tę chwilę, w Qingdao będę lepiej przygotowany niż do poprzednich igrzysk. Mam już doświadczenie z Sydney i Aten, więc wielu spraw jestem po prostu bardziej świadomy. Porównując wszystkie kampanie olimpijskie, w tej uczestniczy spora ekipa osób zaangażowanych. To osoby, które potrafią mnie potrząsnąć i zawrócić na właściwy tor. Wszystko jest przemyślane i mniej jest improwizowania, miotania się. Bazujemy na sprawdzonych doświadczeniach. Jestem zadowolony z przebiegu przygotowań.

Jakie plany na najbliższy okres?

Właśnie siedzimy z Pawłem Kacprowskim i Piotrkiem Wojewskim nad planami. "Kacper" będzie moim coachem w Chinach. Będzie się opiekował mną i 49erami. Najważniejszym startem będzie Kilonia i najprawdopodobniej wystartuję również na początku lipca w Warnemuende. To by były ostatnie szlify. Wcześniej Puchar PZŻ. Chcę też wystartować w regatach meczowych. Chciałem na poważniej przymierzyć się do cyklu Polish Match Tour, ale kalendarz układa się tak, że pojawię się tylko 3-4 maja w Nieporęcie. Wystartuję razem z "Kacprem" i Krzyśkiem Kierkowskim. Byłem na jednym wyjeździe na RC44 z Mateuszem Kusznierewiczem i trudno  mi stwierdzić, że wiem więcej, ale na pewno po kilku dniach spędzonych na dużej łodzi znacznie mniej nie wiem, niż wcześniej. To świetna szkoła. W tym roku wystartuję także w regatach u Przemka Tarnackiego - kwalifikacjach Sopot Match Race. Do Chin lecę 26 lipca. Okres do tego dnia mam w pełni zaplanowany i wypełniony szczelnie. Wszystko wiadomo, co, gdzie, kiedy i z kim.

Rozmawiał Dariusz Urbanowicz
zagle.com.pl

Najnowsze