Nick Fairall to były skoczek narciarski, który przez kilka lat bez większego powodzenia startował w konkursach Pucharu Świata. W 2014 roku wystąpił nawet na igrzyskach olimpijskich, ale zaledwie rok później jego kariera zakończyła się w dramatycznych okolicznościach. Podczas kwalifikacji do konkursu w Bischofshofen zaliczającego się do Turnieju Czterech Skoczni Amerykanin zaliczył fatalny upadek podczas lądowania.
Z dużą siłą uderzył w zeskok, a obrażenia były bardzo poważne. Skoczek trafił do szpitala ze złamanymi żebrami, przebitym płucem i urazem kręgosłupa. Jak się okazało ten ostatni spowodował, że Fairall stracił czucie w nogach i wylądował na wózku inwalidzkim. Ale ani przez moment nie tracił pogody ducha i nawet wrócił do sportu!
W kilka miesięcy po zdarzeniu w Austrii nauczył się jeździć na nartach oraz pływać na nartach wodnych! - Jazda za rozpędzoną motorówką, uczucie prędkości, przecinanie wody było niesamowite. Życie ma tendencję do rzucania nam kłód pod nogi. Narciarstwo wodne sprawia mi przyjemność, powoduje, że się uśmiecham i widzę uśmiech na twarzach innych ludzi - mówi Amerykanin.
Jakby tego było mało, to postępy Fairalla spowodowały, że został on powołany do kadry Stanów Zjednoczonych na przyszłoroczne mistrzostwa świata osób niepełnosprawnych w narciarstwie wodnym! Hartu ducha mogłoby mu pozazdrościć wielu sportowców, a on sam jest idealnym wzorem do naśladowania dla tych, którzy nie potrafią się pogodzić z własną niepełnosprawnością.