Agnieszka Radwańska - Coco Vandeweghe 5:7 ; 6:4 ; 4:6
To był horror. Prawdziwy bój. Ogrom emocji i zwroty akcji. Radwańska zaczęła spotkanie lepiej. Tak jak przewidywali fachowcy. Coco Vandeweghe nie potrafiła znaleźć rytmu. Polka natomiast czekała. Biła precyzyjne piłki i zmuszała Amerykankę do błędów. Ta jednak, przeciwnie do starcia na turnieju WTA w Toronto, nie denerwowała się, tylko sama szukała swojego stylu.
Wreszcie znalazła. Wysoka zawodniczka z USA zdominowała Polkę siłą i zdecydowaniem. Zdarzały jej się proste błędy, zwłaszcza przy siatce. Nie zachwycała techniką. Ale wystarczyła potężna moc w rękach i Radwańska już po pierwszym secie musiała gonić wynik.
Obie mogły skończyć wcześniej. Polka w drugim secie uratowała się dzięki dwóm kolejnym podwójnym błędom serwisowym Vandeweghe. Później to zawodniczka z Nowego Jorku skorzystała na niezrozumiałej niemocy Isi. Wreszcie obie dotarły do granicy. Tyle że wytrzymałości, bo ich starcie przeciągnęło się do blisko trzech godzin walki.
Walki, którą ostatecznie wygrała Vandeweghe. I to ona zagra w kolejnej rundzie US Open.