Przez lata kibice tenisa w Polsce pasjonowali się głównie występami Radwańskiej. Wszyscy doskonale pamiętają jej osiągnięcia - 20 wygranych turniejów rangi WTA, finał Wimbledonu, zwycięstwo w WTA Finals w 2015 r. i drugie miejsce w światowym rankingu. "Isia" dość wcześnie zakończyła karierę, w wieku 29 lat, ale nie żałuje tej decyzji. W rozmowie z "SE" wyznała, że jej organizm jest mocno wyniszczony, ale na szczęście doczekała się znakomitej następczyni. Iga Świątek błyskawicznie przebiła pod pewnymi względami krakowiankę, choć w ostatnich tygodniach poniosła dwie bolesne porażki. Radwańska odniosła się do trudnych momentów liderki rankingu WTA i oceniła jej szanse na twardych kortach. Zwieńczeniem tej części sezonu będzie zbliżające się US Open, w którym dwukrotna triumfatorka Roland Garros będzie główną faworytką.
Po latach wytknęli Agnieszce Radwańskiej jedną rzecz. Bolesna przeszłość, żyła tym cała Polska
Poniżej rozmowa z Agnieszką Radwańską w wersji wideo!
Radwańska szczerze o Świątek, wznowieniu kariery i sportowej emeryturze
„Super Express”: - Od charytatywnego meczu z Igą Świątek minął już ponad tydzień. Jak wspominasz wydarzenia z Krakowa?
Agnieszka Radwańska: - Przede wszystkim była to piękna impreza. Zrobiona oczywiście przez Igę i cały team, więc ogromne brawa dla nich za organizację takiego eventu w dość krótkim czasie, co nie jest łatwe. Wszystko się udało, zebraliśmy naprawdę sporo pieniędzy dla dzieci z Ukrainy, a taki był szczytny cel.
- Wynik waszego pokazowego meczu zaskoczył wielu kibiców.
- To od początku do końca była pokazówka. Miała na celu pokazać dobry tenis dla wszystkich zgromadzonych kibiców, więc patrzmy na to z przymrużeniem oka. Na tym to też polega, żeby nie napinać się, a pokazać sport w najczystszej postaci, żeby każdy dobrze się bawił.
- Jak czułaś się w singlowym występie po prawie 4 latach przerwy? Do tego wróciłaś do wypełnionej TAURON Areny po ponad 7 latach.
- To było dla mnie wyzwanie. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek zagram singla i to z pierwszą rakietą świata w TAURON Arenie przed 15 tysiącami kibiców. Był to dla mnie challenge i, szczerze mówiąc, na początku byłam trochę zdenerwowana, ponieważ już nie trenuję. Gram dla siebie, nawet nie tyle, co gram, a po prostu odbijam dla siebie, żeby być w formie. To absolutnie nie jest ta intensywność, co kiedyś. Fizycznie było to dla mnie wyzwanie i musiałam zrobić trochę więcej i troszkę się podreperować, żeby w ogóle wyjść na ten kort, ale cieszę się, że dałam radę i wszystko się udało.
Agnieszka Radwańska i Iga Świątek mają bardzo dobrą relację:
- Da się w ogóle porównać ten występ do gry w turnieju legend na Wimbledonie?
- To były dwie zupełnie inne imprezy. Na Wimbledonie był to debel. Gra była tam bardziej serio. Każdy chciał wejść na kort i wygrać, ale, wiadomo, też z przymrużeniem oka, bo nikt nie będzie się „zabijał” na turnieju legend, który miał być przyjemnością i dodatkiem do całego turnieju. Mimo wszystko, każdy chciał wygrać. Z kolei w Krakowie była to czysta pokazówka zorganizowana, żeby zebrać jak najwięcej środków. Tenis na serio był odstawiony absolutnie na bok.
- Przypomniałaś o sobie kibicom i zebrałaś wiele pochwał. Nie korci cię powrót do touru?
- Nie korci. Słyszę te pytania, odkąd skończyłam grać: czy wracam, kiedy wracam i dlaczego nie wracam? To była świadoma i dobra decyzja, którą podjęłam te 4 lata temu. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła do tego wrócić. Mój organizm absolutnie powiedział dość i nie poczuł się od tej pory wcale lepiej.
- Czy dalej doskwiera ci głównie stopa? Narzekałaś na nią, kiedy kończyłaś karierę.
- Dalej daje o sobie znać, ale stopa to jeden z wielu powodów. Cały organizm jest nadszarpnięty, cały układ nerwowy. Fizycznie nie byłabym w stanie wrócić do takich treningów, nawet gdybym chciała, jest to po prostu niemożliwe, więc takie eventy jak turniej legend na Wimbledonie są dla mnie idealnym rozwiązaniem. Trzeba być w formie, trochę potrenować, ale mimo wszystko jest to tylko turniej legend. To mi odpowiada.
Niepokojąca wypowiedź Igi Świątek. Spodziewa się problemów? Kibice mogą być rozczarowani
- Venus Williams ponownie wróciła do gry, ale długowieczność sióstr Williams nie jest dla ciebie wyznacznikiem?
- Z pełnym szacunkiem i podziwem patrzę na wszystkie zawodniczki, które grają, mając prawie 40 lat czy nawet więcej. Dla mnie jest to fenomen, żeby tyle lat się utrzymywać i chcieć trenować. To, co widzimy w telewizji, to jedno. To wierzchołek góry lodowej. Mecz godzinny, półtoragodzinny, czasem dwugodzinny, ale oprócz tego to jest całe życie poświęcone temu, żeby na ten kort wyjść. Tutaj zaczynają się schody, które dla mnie w pewnym momencie były już za wysokie. Już nie byłam w stanie tak funkcjonować, żeby wszystko robić pod tenis, dlatego podjęłam taką decyzję. Nie podjęłam jej w dzień czy tydzień, tylko dojrzewałam do tego przez kilka ładnych miesięcy. Zawsze wiedziałam, że nie dotrwam do „40” na korcie. Chciałam faktycznie jeszcze grać rok – dwa, ale tak, jak mówiłam – z podziwem patrzę na osoby typu Venus i Serena Williams.
- W turnieju ITF 100 w Kozerkach zagrała m.in. Yanina Wickmayer, która wraca do gry po przerwie spowodowanej macierzyństwem.
- Z podziwem oglądałam jej mecz z Magdą Linette [7:6, 7:5 dla Polki – przyp. red.]. Był to naprawdę bardzo dobry mecz. Intensywność od początku do końca, spotkanie na wysokim poziomie i bardzo trudny mecz dla Magdy jak na pierwszą rundę, ale pokonała to wyzwanie. Byłam zaskoczona tym, że Yanina potrafiła utrzymać tę intensywność do końca meczu. Sądziłam, że jak już ten pierwszy set jest wygrany, to w drugim będzie lepiej, a wcale tak nie było. Wielkie brawa dla Magdy, bo wytrzymała ogromną presję i agresywną grę rywalki.
Już nie byłam w stanie tak funkcjonować, żeby wszystko robić pod tenis, dlatego podjęłam taką decyzję. Nie podjęłam jej w dzień czy tydzień, tylko dojrzewałam do tego przez kilka ładnych miesięcy. Zawsze wiedziałam, że nie dotrwam do „40” na korcie - Agnieszka Radwańska o zakończeniu kariery.
- Przez lata byłaś w ścisłej światowej czołówce, należałaś do TOP 10 rankingu WTA, więc wiesz, z czym mierzy się teraz Iga Świątek. Przyzwyczaiła kibiców do ciągłych zwycięstw, a ostatnio poniosła dwie porażki i kibice zaczynają się niepokoić. Czy te oczekiwania mogą przytłoczyć Igę?
- To jest bardzo ciężkie, bo faktycznie zaczęła odnosić ogromne sukcesy bardzo wcześnie. Wygrała już dwa wielkoszlemowe turnieje, do tego ten rekord zwycięstw, który biła. To przyzwyczaja do zwycięstw i porażka nie może mieć miejsca, ale pamiętajmy – to jest tylko sport. Nikt nie jest robotem, każdy może mieć zły dzień. Każdy może trafić na osobę, która po drugiej stronie będzie grała bardzo dobrze. Nie ma czegoś takiego, że zawsze ktoś będzie wygrywał. Są pewnie mecze, które sama doskonale wie, że powinna wygrać i mogły skończyć się inaczej, ale patrzmy na te dobre aspekty, które już w tym roku zrobiła. Skończy jako numer 1, zrobiła tyle, że inne zawodniczki nawet przez rok nie zdobędą tylu punktów.
Niestety, mamy trochę taką mentalność w Polsce, że bardziej pamiętamy te złe rzeczy niż te dobre. To jest ogromny błąd. Tyle, co zrobiła już w tym roku Iga, to jest godne podziwu i ciężko będzie komukolwiek to kiedykolwiek powtórzyć, a my pamiętamy jeden czy drugi przegrany mecz. Takie spotkania też się będą przydarzać i trzeba z tym żyć.
- Przed turniejem w Warszawie wszyscy zakładali, że Iga musi go wygrać. Wyszło trochę jak z twoimi występami w Polsce i towarzyszącej im „klątwie”. Osiągnęłaś dwa półfinały w Katowicach, udanie debiutowałaś w Warszawie jako juniorka, ale nigdy nie wygrałaś polskiej imprezy.
- Doskonale ją rozumiem i wiem, co czuła i jak się czuła na korcie. Wiem, jak to jest wyjść w takim momencie i grać przed polskimi kibicami. Mieć na korcie z tyłu głowy myśl, że muszę wygrać, bo jestem u siebie, gram swój turniej i tak wypada. Jest to bardzo ciężkie i tak naprawdę wtedy ciało pracuje zupełnie inaczej. Jest się troszkę wolnym, ta ręka jest trochę wolniejsza, cięższe nogi. Kort w Warszawie był też dość ciężki do gry.
- Magda Fręch nazwała go klepiskiem.
- Może coś w tym było, to już zostawiam zawodniczkom. Ja tylko patrzyłam na to z boku. Więc to nie jest proste. Na pewno Iga dała z siebie wszystko i robiła wszystko, żeby wygrać, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że to jest ogromna presja, która idzie zewsząd. Od kibiców, mediów, a także samej siebie. Wymaga od siebie, że: "tutaj chcę i muszę wygrać", a wtedy gra się naprawdę ciężko. Wiem, co było, bo sama przechodziłam to w Katowicach czy na niektórych meczach Fed Cupu, które były w Polsce i też były przegrane o włos, a powinnam była je wygrać. Jak się bardzo chce i przeżywa, nie gra się tego, co by się chciało i w najważniejszym momencie ta piłka gdzieś ucieka i kończy się, jak się kończy.
- W takim razie jak podchodzisz do najbliższych występów Igi w Ameryce Północnej?
- Na twardym korcie powinna przede wszystkim podejść do tego z mniejszą presją, bo tyle już zrobiła w tym roku. Uważam, że dalej jest w bardzo dobrej formie i to, że przegrała na trawie czy w Warszawie, tego nie zmienia. Trawy nie lubi i nie kryje się z tym, a w Polsce było jej bardzo ciężko grać z tą presją i miała po drugiej stronie naprawdę bardzo dobrze grającą Garcię. Ta zagrała chyba jeden z najlepszych turniejów w całej karierze. Taką Garcię widziałam jak miała najlepszy sezon i ocierała się o „10” rankingu. Tak to właśnie jest, jak się gra bez presji. Wchodzi się na kort, gra się z numerem jeden, nie u siebie i po prostu wszystko wychodzi, bo ma się czystą głowę. To nie jest tak, że Iga nie jest w formie czy gra gorzej. Wydaje mi się, że dalej może zrobić swoje, czyli po prostu walczyć o kolejne trofea.
- Wracając do ciebie, to przejście pomiędzy karierą a tym, co po niej, wyszło dość płynnie. Współpracujesz z Polskim Związkiem Tenisowym, jesteś dyrektorką turnieju ITF 100 w Kozerkach, grasz też w Superlidze w Merze Warszawa.
- Zawsze wszystko będzie łączyć się z tenisem, bo to całe moje życie i nie wyobrażam sobie iść w innym kierunku. Między innymi granie legend – trochę za wcześnie, żeby o tym mówić, ale mam kolejne zaproszenia na takie turnieje, które będą mieć miejsce w tym roku. Oprócz tego nowe wyzwanie. Po raz pierwszy jestem dyrektorem turnieju, więc jest to nowe doświadczenie.
Była liderka światowego rankingu wzięła ślub. Iga Świątek zareagowała w wymowny sposób
- Podpytywałaś o to starszych kolegów, na przykład Mariusza Fyrstenberga?
- Spędziłam z nim dużo czasu na kortach w Warszawie podczas ostatniego turnieju. Doskonale wiemy, jak to jest po drugiej stronie, a teraz możemy wejść w buty tej innej strony, która pilnuje i robi wszystko, żeby turniej był jak najlepiej zorganizowany, i żeby nie było z nim żadnych problemów. Opowiedział mi o swoich doświadczeniach i dobrze jest wysłuchać starszego kolegi, który ma większe doświadczenie w tej kwestii, ale na ten temat będę mogła bardziej wypowiedzieć się już po turnieju. Wtedy będzie więcej opinii i zobaczymy, jak to do końca pójdzie.
- W Kozerkach powstała imponująca baza treningowa. Nawet w czasach twojej kariery brakowało takiego ośrodka w Polsce.
- Oczywiście. Jestem pod wielkim wrażeniem, że możemy w końcu zobaczyć obiekt na światowym poziomie. W Polsce nie ma żadnego takiego obiektu, nawet zbliżającego się do tego standardu, który jest w Kozerkach. Korty twarde, których nigdzie nie ma, już nie mówiąc o pięciu, które są teraz wybudowane. Kolejne będą po drugiej stronie. Jest też hala, w której będą korty twarde, nowa siłownia, kolejny hotel. Wszystko rozwija się naprawdę bardzo szybko i przede wszystkim to będzie obiekt z prawdziwego zdarzenia, gdzie zawodnik będzie miał absolutnie wszystko. Całe zaplecze do treningu, regeneracji i będzie mógł spędzać tutaj cały dzień, bo na miejscu będzie wszystko.
- Na koniec, nieco z przymrużeniem oka. Twoi fani doskonale wiedzą, że Kuba ma za sobą wizyty na korcie. Czy dumna mama widzi w nim potencjał jeżeli chodzi o przyszłość tenisa w Polsce?
- Jest absolutnie za wcześnie, żeby o tym rozmawiać. Chciałabym, żeby grał. Ma już swoją rakietę, aczkolwiek na razie bardziej ją gryzie niż nią gra. Jeszcze musimy poczekać dopóki normalnie ją weźmie i odbije piłkę.
Listen to "50 najbardziej wpływowych kobiet w sporcie! Iga Świątek, czy Anna Lewandowska?" on Spreaker.