Wreszcie spokojny, wreszcie rozsądny i wreszcie skuteczny. Tak można najkrócej opisać półfinałowy występ Jerzego Janowicza na francuskim korcie. Polski tenisista nie zagrał rewelacyjnie, ale bez większych problemów uporał się z Portugalczykiem.
Radwańska tłumaczy niepowodzenie: Miała być szybka nawierzchnia, a wyszła wolna
W pierwszym secie powinien był wygrać szybko, gładko i przyjemnie. Nieoczekiwanie jednak dał się przełamać i rywal doprowadził do tie-breaka. W nim dominował już nasz zawodnik. Druga partia? Sporo niewymuszonych błędów, niezły serwis Sousy i zrobiło się nerwowo. Na krótko i głównie dla widzów zgromadzonych na stadionie i przed telewizorami. Sam Polak zachował bowiem spokój i w trzecim secie rozstrzelał rywala.
Właśnie "spokój". Słowo klucz. Do tej pory Janowicz miał momenty, gdy zwyczajnie odpalał. Zamiast grać - dyskutował. Zamiast walczyć - irytował. Tym razem potrafił się opanować. To Sousa częściej próbował kłócić się z sędziami. Polak przyjmował kolejne werdykty arbitrów ze stoickim spokojem. A że przy tym wszystkim potrafił wygrywać dłuższe wymiany (91 w całym spotkaniu) i skutecznie serwować - choć akurat w jego przypadku, przy jego możliwościach, czternaście asów aż tak wybitnym wynikiem nie jest - to też jego zwycięstwo nie podlegało dyskusji.
W niedzielnym finale zagra z Francuzem Richardem Gasquetem. Nadarzy się więc okazja do rewanżu. Właśnie francuski tenisista wyeliminował bowiem "Jerzyka" z turnieju w Montpellier w zeszłym roku. W półfinale. Postęp więc już jest, czas na ostateczny sukces. Do tej pory Polak bowiem nigdy nie wygrał indywidualnego turnieju ATP.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail