Jerzy Janowicz prawie jak Legia Warszawa. Polski tenisista też w porywającym stylu wygrał 6:1 pierwszego seta i... mało nie odpadł. Potem jego portugalski rywal Joao Sousa grał coraz lepiej, radził sobie z mocnymi serwami na ciało łodzianina. Jerzyk przegrał drugą partię, a w trzeciej też był o krok od porażki. Sousa prowadził z przewagą przełamania, było już 5:4 i Portugalczyk serwował. Polak odrobił straty w ostatniej chwili, a potem po nerwowym tie-breaku wywalczył awans.
Pod koniec trzeciego seta, gdy Janowicz uniknął porażki, wyrównując na 5:5, doszło do awantury. Sousa kłócił się z arbitrem, twierdził, że ten go skrzywdził, darł się też w kierunku łodzianina. - Wszyscy widzięli, że dotknąłęś piłki! - krzyczał, przekonując, że zanim sędzia wywował aut po jego uderzeniu, JJ dotknął piłki, ale się do tego nie przyznał. Po chwili Jerzyk podszedł do Portugalczyka i dwaj panowie wydzierali się na siebie. Po ostatniej piłce rywal dziękując Janowiczowi za mecz, znów nie powstrzymał się od ostrych docinek, było nerwowo.
Nie zmienia to jednak faktu, że Polak jest już w III rundzie turnieju ATP w Winston-Salem. Jego kolejnym rywalem będzie Francuz Edouard Roger-Vesselin (nr 51).
