"Super Express": - Była okazja, aby przed meczem z Su-Wei Hsieh powspominać razem pierwsze wasze spotkanie, do którego doszło w 2010 roku na kortach Legii Warszawa? Tajwanka tam grała, a ty podawałaś piłki. Wówczas zagrałaś z nią w deblu podczas tzw. Kids Day.
Iga Świątek: - Przyznam, że nie pamiętam tego spotkania i wówczas nie wiedziałam z kim gram. Kiedy ostatnio przeglądałam zdjęcia, to byłam zaskoczona, że zagrałam wtedy z Hsieh, z którą teraz spotykam się na co dzień i mówimy sobie “cześć”. Fakt, że teraz zagrałyśmy przeciwko sobie w drugiej rundzie wielkoszlemowego turnieju, tworzy ciekawą historię. To pokazuje jak długie drogi obie przeszłyśmy.
- Pierwszego seta z Hsieh wygrałaś pewnie, ale w drugim przegrywałaś już 1:4. Zabrakło cierpliwości?
- Cały czas grałam ofensywnie, ale w drugim secie straciłam kontrolę nad swoimi uderzeniami. Zbyt mocno koncentrowałam się na specyficznym stylu gry rywalki i mój wewnętrzny dialog poszedł w złą stronę. Tajwanka niemal cały czas grała ze wsteczną rotacją. Zamiast skupić się na sobie, myślałam jak bardzo to niewygodne. Przy stanie 1:4 powiedziałam sobie, że trzeba wrócić do konstruktywnego myślenia.
- W Paryżu odniosłaś dwa pewne zwycięstwa. Jesteś w szczytowej dyspozycji?
- Rzadko osiąga się szczyt formy. To co prezentuję na treningach często nie przekłada się na moją postawę w oficjalnych meczach. Dochodzi bowiem stres oraz inne czynniki, które powodują, że nie gram idealnie. Najważniejsze, żeby moja gra była wystarczająca do pokonania kolejnych rywalek. Ciężko mi powiedzieć czy jestem już w szczycie formy, ale na pewno będę się czuła coraz pewniej. Tej pewności bardzo brakowało mi w Nowym Jorku. Cieszę się, że teraz mam kontrolę na korcie.
- Serwis jest elementem, który od US Open poprawiłaś najbardziej?
- Chyba tak. Po turnieju w Rzymie wróciliśmy do Warszawy i skoncentrowaliśmy się na poprawie serwisu. Jednak dużą wagę przykładaliśmy również do regularności. Na wysokim tętnie utrzymywałam piłkę w grze. Chodziło o długie wymiany piłki, ale póki co w Paryżu nie miałam okazji tego wykorzystać.
- Część zawodników i zawodniczek ślizga się na paryskiej mączce. Ty lubisz korty ziemne i nie masz problemów z poruszaniem się na tej nawierzchni.
- Nie mam z tym problemów. Warunki są specyficzne, ponieważ jest stosunkowo zimno i ta mączka jest mocno zbita. Mój mecz z Tajwanką poprzedziły obfite opady deszczu i cały czas to odczuwałam, pomimo że korty były w nocy zakryte. W drugim secie zmieniłam buty i czułam się zdecydowanie lepiej. Przez całe dzieciństwo trenowałam na mączce w różnych warunkach atmosferycznych, więc wiem czego się spodziewać.
- A niskie jesienne temperatury ci nie przeszkadzają?
- W tym aspekcie właśnie mam przewagę nad rywalkami, które w większości trenują w ciepłych strefach klimatycznych, np: na Florydzie lub w Kalifornii. W tych miejscach przez większość czasu w roku jest parno i duszno, a to przemawia na ich korzyść w warunkach jakie panowały w Nowym Jorku.
- Twoją kolejną rywalką jest Kanadyjka Eugenie Bouchard. Zagracie przeciwko sobie po raz pierwszy. Wiesz czego się po niej spodziewać?
- Przyznam, że nie oglądałam jej ostatnich meczów i niewiele mogę o niej powiedzieć. Na pewno wraca do swojej dawnej dyspozycji i z meczu na mecz gra coraz lepiej. Oglądałam jej spotkania kilka lat temu, kiedy była w szczycie formy. Jednak wówczas nie potrafiłam analizować gry. Teraz na pewno wszystkiego dowiem się od trenera.
- W Paryżu nie występuje już żadna z półfinalistek z US Open. Kto w tej sytuacji jest faworytką tegorocznego French Open?
- Wydaje się, że obecnie najsilniejsza jest Simona Halep, która triumfowała tutaj dwa lata temu (Iga może z nią zagrać w IV rundzie, tak jak rok temu - red.).
- W Paryżu są kibice, ale jest ich bardzo mało. Jak puste trybuny wpływają na twoją postawę?
- Na pewno bez kibiców jest inna atmosfera na obiekcie, ale już się do tego przyzwyczaiłam. W Nowym Jorku bardzo brakowało mi dopingu. Tam zawsze było gwarno i dużo się działo wokół kortów. Mam jednak doświadczenie w grze przy pustych trybunach i koncentruję się wyłącznie na swojej postawie.
- Wydaje się, że w Paryżu nie ma tak dużych restrykcji jakie były w Nowym Jorku w związku z pandemią koronawirusa.
- Każdego dnia jest kortach w sumie tysiąc kibiców i po środowym meczu dałam pierwszy autograf. Restrykcje są mnie surowe niż podczas nowojorskich turniejów, ale zawodnicy są świadomi powagi sytuacji oraz zagrożenia.