- Bardzo dziwnie się czułem na korcie - powiedział przybity Janowicz. - Niby ze zdrowiem było OK i grało mi się fajnie, ale czułem też, że wszystkie siły ponadludzkie będą przeszkadzały mi w wygraniu tego spotkania. Jakaś dziwna ściana stała na korcie i nie pozwalała mi wygrać - dodał Jerzyk.
Naszym zdaniem ściany były dwie - pierwsza nazywa się Borna Corić, a druga tkwiła gdzieś w umyśle Janowicza i nie po raz pierwszy dała znać, że tam jest. 17-latek to wschodząca gwiazda, rok temu wygrał juniorski US Open, wspiął się na szczyt rankingu juniorów. I wielka nadzieja chorwackiego tenisa w starciu z Janowiczem potwiedziła ogromny talent. Co przykre, nastolatek zagrał bardziej dojrzały tenis niż starszy od niego o 6 lat sfrustrowany Polak. Chorwat świetnie poruszał się po korcie, grał znakomicie w defensywie, popełniał bardzo mało niewymuszonych błędów i po prostu czekał aż Janowicz popełni błąd. A zaskoczony jego dobrą grą i własną bezradnością Jerzyk wściekał się i grał coraz gorzej.
- Przed meczem długo rozmawialiśmy z trenerem. Wiedziałem, że muszę wejść w głowę Janowicza, zirytować go. Jestem młody, młodszy od niego i tak właśnie przypuszczałem, że jeżeli będę cały czas wywierał na nim presję i toczył zacięty bój z szansą na wygraną, to go tym zdenerwuję - mówił po spotkaniu zadowolony z siebie Corić, który ma ją za sobą wspólne treningi z Rafaelem Nadalem i - jak przyznał - dużo się od słynnego Hiszpana nauczył.
- Mój rywal bardzo dobrze grał w defensywie i dobrze biegał, ale nie krzywdził mnie, problem był we mnie - upierał się przy swoim Janowicz.
W sobotę (godz. 16, transmisja w Canal+ Family 2) gasnącą nadzieję spróbują podtrzymać nasi debliści - Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg. Ich rywalami będzie para Pavić/Draganja.