Zverev ma za sobą bardzo długą rekonwalescencję po zerwaniu więzadeł w kostce podczas ubiegłorocznego Roland Garros, co skutkowało koniecznością chirurgicznej interwencji. Wrócił do gry dopiero u progu tego sezonu, a zmagania w AO to jego pierwszy znaczący turniej od czasu kontuzji. Już w I rundzie miał wiele problemów w peruwiańskim „kwalifikantem”, Juanem Pablo Varillasem. Do pokonania go potrzebował aż pięciu setów.
Mecz z kolejnym rywalem, 107. w rankingu ATP Michaelem Mmohem, który też przebijał się do turnieju głównego przez eliminacje (i je... przegrał, ale wszedł jako „lucky loser” po wycofaniu się jednego z zawodników), był krótszy. Niemiec wygrał pierwszą partię po tie-breaku, ale przegrał trzy następne, w każdej kolejnej stawiając mniejszy opór. Ostatecznie Amerykanin triumfował 7:6(1), 4:6, 3:6, 2:6 i w III rundzie zagra ze swym rodakiem, JJ Wolfem. Awans do tej fazy jest jego życiowym sukcesem w Wielkim Szlemie – do tej pory grywał w nim co najwyżej w II rundzie.
Podwójnie przykra niespodzianka Alexandra Zvereva
Porażka nie była jedyną przykrością, która spotkała Zvereva na korcie. W drugim secie kamery uchwyciły moment, w którym niemiecki zawodnik – nieco zdezorientowany – dotyka czubka swej głowy, by za chwilę intensywnie wycierać go ręcznikiem. „Zobacz reakcję Alexandra Zvereva, gdy ptak narobił mu na głowę podczas meczu w Australian Open” - tak krótki filmik z całego zdarzenia zatytułował Eurosport. Oceńcie sami, czy to właściwy opis całego incydentu.