Świątek w sierpniu miała pozytywny wynik testu na niedozwoloną substancję - trimetazydynę (TMZ), należącą do kategorii modulatorów hormonów i metabolizmu. Próbkę pobrano dokładnie 12 sierpnia, czyli tuż po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Paryżu, gdzie wywalczyła brązowy medal. Polka nie grała wówczas w żadnym turnieju. 12 września poinformowano raszyniankę o wyniku testu i została ona tymczasowo zawieszona, w związku z czym opuściła trzy turnieje - w Seulu, Pekinie i Wuhan. Dziesięć dni później Świątek złożyła odwołanie.
Śledztwo ITIA ustaliło, że pozytywny wynik testu był spowodowany zanieczyszczeniem leku bez recepty - melatoniny, produkowanego i sprzedawanego w Polsce, który zawodniczka przyjmowała na jet lag i problemy ze snem, a naruszenie nie było celowe. Nastąpiło to po przeprowadzeniu wywiadów z tenisistką i jej otoczeniem, dochodzeniach i analizach w dwóch laboratoriach akredytowanych przez WADA.
Zawieszony na 13 miesięcy Kamil Majchrzak komentuje wpadkę Igi Świątek
W przypadku Majchrzaka, który także udowodnił, że zakazana substancja trafiła do jego organizmu po przyjęciu zanieczyszczonego suplementu, już tak różowo nie było. Na decyzję ITIA czekał ponad pół rok (w tym czasie nie mógł grać), a w sumie został zawieszony na 13 miesięcy.
Teraz Majchrzak zabrał głos w sprawie wpadki Świątek. - Jak mówiłem, generalnie nie zgłębiałem mocniej tematu Jannika (Sinnera, red.) i tak samo nie zamierzam zagłębiać się w sprawę Igi. Mam swoje życie, swoją historię. Wiem, ile walczyłem i ile wciąż walczę, by to zostawić za sobą. Nie zamierzam rozdrapywać ran. Wierzę, że Iga jest niewinna, a reszty nie chcę komentować - zaznaczył w rozmowie ze sport.pl.