Wielka szkoda, bo losowanie Agnieszka miała dobre i aż do półfinału wszystkie mecze wydawały się do wygrania. Forma była jednak zbyt nierówna, a to dlatego, że skumulowało się po prostu zmęczenie po ciężkiej pierwszej połowie sezonu, gdy Isia grała bardzo dużo.
Liczyliśmy na więcej, ale nie ma co drzeć szat. Korty na US Open są stosunkowo wolne i nigdy Agnieszce nie pasowały, a udało się przecież zajść dwie rundy dalej niż w poprzednich trzech latach.
Teraz Isia trochę odpocznie, a potem przez kilka tygodni trenować będzie w Krakowie, przygotowując się do jesiennych turniejów w Tokio i Pekinie, gdzie wygrała rok temu.
Na tamtych kortach Isia zawsze dobrze się czuje i miejmy nadzieję, że przynajmniej dużą część wywalczonych wtedy punktów uda się jej obronić.