Dzisiaj Karolina jest numerem 5 na świecie, do trójki ma tylko jeden kroczek. Grała w finale US Open, zarabia miliony dolarów, jej honorarium za sam start w turnieju (nie licząc oficjalnych premii) dochodzą już do 150 tys. dolarów. - Może zagrozić pozycji Szarapowej jako największej gwiazdy w tenisowym świecie – oceniają eksperci od marketingu.
Mogła grać dla Polski
Gdy miała 10 lat, grała w drużynie KKT Wrocław i zdobyła wspólnie z Martą Leśniak i Sabiną Lisicką (obecnie czołowa tenisistka świata, występuje w reprezentacji Niemiec) drużynowe mistrzostwo Polski, pokonując w finale Nadwiślanina Kraków, w którym gwiazdkami były wówczas siostry Radwańskie. Rok później (2001) w półfinale indywidualnych MP przegrała z Ulą Radwańską.
- Chyba dzisiaj grałaby w polskich barwach gdyby PZT nie zabronił występować w mistrzostwach Polski zawodniczkom o polskich korzeniach, ale mieszkającym za granicą. Stało się to po proteście rodziców jednej z zawodniczek, która zrobiła awanturę – wspomina Piotr Woźniacki, ojciec Karoliny.
82 uderzenia na Roland Garros
Rok 2004, wielkoszlemowy Roland Garros. Wtedy po raz pierwszy poznałem Karolinę i jej ojca Piotra, z którym się zaprzyjaźniliśmy. Piotrek grał przed laty w piłkę, lubi boks, który ja komentuję. Było o czym pogadać. Ale przede wszystkim rozmawialiśmy o Karolinie. - Zobaczysz, będzie niedługo w setce najlepszych na świecie seniorek – nieśmiało marzył wówczas Piotr. Karolina była wtedy na 74 miejscu na świecie wśród juniorek.
Rok później Woźniacka miała 14 lat i zajmowała w juniorskim rankingu już 6 miejsce na świecie. Na Roland Garros stoczyła wówczas najbardziej dramatyczny mecz turnieju juniorek, pokonała wobec 3000 widzów, po 3 godz. 5 min. walki faworytkę gospodarzy Alize Cornet 5:7, 6:2, 6:2. Pobiły wówczas z Francuzką rekord świata, jeden ze zwycięskich punktów Karolina zdobyła po... 82 uderzeniach!
Patrzy w ciebie, jak w obrazek
Rok 2007. Siedzę obok Piotra Woźniackiego na trybunach jednego z bocznych kortów na Flushing Meadow. Karolina gra w swym pierwszym „dorosłym” US Open z... Alize Cornet. Dużo psuje, po każdym nieudanym zagraniu zerka w stronę Piotrka, który nie kryje irytacji.
Po przegranym meczu biorę ojca Karoliny na bok i proszę: - Piotrek, przecież ona patrzy w ciebie jak w obrazek, nie krzyw się po jej nieudanych zagraniach. Wysyłaj jej tylko pozytywne sygnały albo oglądaj jej mecze z boku. Tak jak robi Piotr Radwański, który stara się nie stresować córek.
- Masz rację – przyznaje mi Woźniacki.
Wizyta w moim domu
Na tegoroczny turniej Orange Warsaw Open Karolina Woźniacka przyleciała już jako największa gwiazda, świeżo po awansie do 10 najlepszych tenisistek świata. Nie mogła jednak zagrać z powodu kontuzji.
- Piotrek, to jedyna okazja, żeby się w końcu spotkać, pogadać i wypić szampana za sukcesy Karoliny. Znamy się już tyle lat, a jeszcze nigdy nie było okazji, żeby to zrobić, bo na turniejach wy jesteście ciągle zajęci swoją robotą, a ja swoją – proponuję.
- Ale już w drodze do Warszawy jest nasza rodzina, jedzie spod Zamościa – mówi Piotrek.
- Mam duże mieszkanie, pomieścimy się – zapewniam.
- Ale ja mam prośbę – nieśmiało zwraca się do mnie Karolina. - Czy mógłbyś przygotować jakieś placki ziemniaczane albo pierogi leniwe? Tak je uwielbiam jeść jak jestem w Polsce.
Jak tu mając dwie lewe ręce do gotowania przygotować w 2 godziny prawdziwe polskie placki? Z kłopotu wybawiła mnie pani z barku na kortach tenisowych Wars. Przygotowała kopiasty talerz placków ziemniaczanych. Popijając je szampanem, uczciliśmy awans Karoliny do 10 najlepszych tenisistek świata.
Niespełnione marzenia
Pamiętam, jak podczas mojego pierwszego spotkania z Woźniackimi, 5 lat temu w Paryżu, Piotrek się rozmarzył: - Może kiedyś dzieci zagrają w reprezentacji Polski. Karolina w tenisowej, a Patryk (jej brat – przyp. AKS) w piłkarskiej.
Dzisiaj niestety już wiadomo, że jest to niemożliwe. Patryk – którym przed laty interesował się słynny Paris Sain Germain – postawił studia nad karierą zawodowego piłkarza. A Karolina – chociaż na korcie krzyczy po polski i mówi perfekcyjnie w naszym języku - zdecydowała się w końcu, że będzie jednak grać dla Danii, gdzie po wielkim sukcesie w US Open cieszy się nie mniejszą popularnością niż królowa.
Na pocieszenie pozostało nam tylko, że po przegranym z Clijsters finale na Flushing Meadow, cały świat słyszał jak po polsku dziękowała swoim polskim rodakom. Tym którzy dopingowali ją w Nowym Jorki i tym, którzy trzymali za nią kciuki w Polsce.
- Ale mam jeszcze jedno marzenie – zdradza „Super Expressowi” Karolina. - Chciałabym zagrać jeszcze w tym roku w Polsce w pokazowym turnieju, z którego dochód zostałby przekazany na stypendia dla wybitnie utalentowanych, a biednych młodych Polaków. Oprócz mnie zagrałyby Agnieszka i Ula Radwańskie oraz Ola Woźniak (czołowa tenisistka świata, polskiego pochodzenia, gra teraz w barwach Kanady, przyp. AKS)).
„Super Express” zadeklarował pomoc w zorganizowaniu takiego turnieju.