Paula Kania

i

Autor: East News Paula Kania

US Open: Paula Kania: Strasznie denerwuje mnie takie myślenie

2014-08-26 23:03

Paula Kania (21 l.) miała łzy w oczach po ostatniej piłce przegranego 2:6, 0:6 meczu z Chinką Qiang Wang w I rundzie US Open. Przez eliminacje tenisistka z Sosnowca przeszła w świetnym stylu, więc kiedy w losowaniu trafiła na inną kwalifikantkę, wydawało się, że pierwsze zwycięstwo w Wielkim Szlemie w karierze utalentowanej blondynki jest w zasięgu. - Też tak myślałam. I to mi zaszkodziło - mówiła po spotkaniu.

Od początku mecz toczył się pod dyktando Chinki. Polka była wyraźnie zestresowana, spięta, nie potrafiła pokazać pełni swoich możliwości. Waliła wściekle rakietą w okalającą kort bandę. - Miałam nadzieję, że w ten sposób uda mi się rozluźnić. Nie zadziałało - uśmiechała się smutno. - Pierwszy raz zagrałam w turnieju głównym na US Open, więc to były duże nerwy dla mnie - tłumaczyła potem "Super Expressowi".

To był drugi występ Pauli w turnieju głównych na Wielkim Szlemie. W czerwcu na Wimbledonie też przeszła kwalifikację, aby w I rundzie rozegrać naprawdę znakomite spotkanie. Przegrała 5:7, 2:6 z wielką gwiazdą, Chinką Na Li, wiceliderką rankingu.

- Łatwiej mi było zagrać na Wimbledonie z Na Li na Korcie Centralnym niż teraz z tą Chinką (nr 139 WTA), red.) - przyznała Paula. - Wtedy nie czułam żadnej presji, nie miałam nic do stracenia. Teraz po drugiej stronie siatki stała zawodniczka w moim zasięgu. Włączyła się presja, z którą sobie nie poradziłam. Tak bardzo chciałam wygrać, że aż za bardzo. To lekcja na przyszłość. Była duża szansa, nie udało się i jestem smutna. Ale mam nadzieję, że jeszcze dużo takich szans będę miała w karierze - nie poddaje się Kania.

Kariera sosnowiczanki to - tak jak w przypadku innych młodych polskich tenisistek - ciągła walka na korcie i poza nim...

Agnieszka Radwańska na US Open: Często stoję w windzie i wpatruję się w przyciski

- Jest ciężko, sponsora cały czas nie mam. Poprawiło się tylko o tyle, że gram coraz lepiej, więc tych premii za wygrane mecze udaje się więcej uzbierać - zdradza. - Pomocy z zewnątrz nie mam, ale trudno się dziwić, bo przecież już jestem stara, coraz starsza - zaskakuje Paula, która w listopadzie skończy dopiero 22 lata. - W tym wieku nie nastawiam się już na to, że jakiś sponsor się znajdzie. Może jak awansuję do pierwszej "50". Wtedy ustawi się pewnie kolejka sponsorów i będę mogła w nich przebierać. Oczywiście tak sobie ironizuję. Denerwuje mnie strasznie to, że w Polsce przyjęło się takie myślenie, że jak tenisistka nie ma już 18 lat i wciąż nie jest w pierwszej "100", to już wszyscy ją skreślają, wieszają na niej psy i ta tenisistka powinna już wtedy zawiesić rakietę na kołku i skończyć karierę. Ja się nie poddaje, wszystko przede mną. Zawsze byłam trochę spóźniona, więc cały czas czekam na swoje 5 minut - dodaje ze śmiechem 158. tenisistka w rankingu WTA.

- Z Jurkiem Janowiczem było tak samo. Kiedy miał 21 lat, ludzie patrzyli na niego, oceniali i mówili, że już z niego nic nie będzie. Nie rozumiem takiego podejścia. Zamiast cieszyć się każdym zwycięstwem, podcina się skrzydła. Ja też czekam na swój strzał, taki jaki miał Jurek w Paryżu. Teraz się nie udało, ale może na Australian Open? = zaznacza.

Szkoleniowcem Pauli jest Francuz Hubert Choudury. - Mam wspaniałego szkoleniowca. To człowiek z ogromnym doświadczeniem i mam wielkie szczęście, że na niego trafiłam - podkreśla Kania. - Trenujemy razem z Valerią Sołowiową, więc kosztami współpracy z trenerem dzielimy się na pół. Dzięki temu jest mi łatwiej - zdradza.

- Mój cel? Pierwsza "100" to taki cel podstawowy, ale jestem pewna, że stać mnie na dużo więcej. Znam swoją jakość, muszę się tylko ogrywać w dużych turniejach z dobrymi zawodniczkami - kończy Paula.

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze