Brat Tomasza Golloba: Po wypadku jego serce przestawało pracować [ZDJĘCIA]

2017-11-24 11:39

Poważna kontuzja Tomasza Golloba (46 l.) była szokiem dla kibiców, ale przede wszystkim dla jego rodziny. Jacek Gollob (48 l.), brat mistrza, opowiada "Super Expressowi" o dramacie Tomasza i wyznaje, że najbliżsi obawiali się o jego życie. - Wszyscy mamy nadzieję, że wróci do dawnej sprawności. Tomku, wstawaj i chodź o własnych siłach! - mówi nam.

„Super Express”: - Jak wy, najbliższa rodzina Tomasza Golloba, radzicie sobie z tą sytuacją?
Jacek Gollob: - Dla nas oczywiście jest bardzo przykra, ale my jesteśmy do takich okoliczności przygotowani. Tych kontuzji Tomek i ja mieliśmy bardzo dużo. Co jakiś czas trafialiśmy do szpitala. Ta sytuacja więc nas nie zdziwiła, ale ogrom obrażeń Tomka był nieprzyzwoity. Jego serce przestawało pracować, miał obrażenia płuc, złamane żebra i kręgosłup, zmiażdżony rdzeń i wstrząs mózgu. To wszystko nie napawało optymizmem. My jako rodzina czuliśmy się z tym bardzo źle, wiedzieliśmy, że możemy Tomka stracić. Na początku cieszyliśmy się, że w ogóle uszedł z życiem, a lekarze doprowadzili go w ciągu trzech dni do wybudzenia ze śpiączki, a trochę później do normalnej pracy płuc. Ale to, że teraz Tomek chodzi za pomocą łusek ortopedycznych i wózka przed sobą, stara się doprowadzić swój stan zdrowia do tego sprzed wypadku, napawa wielkim optymizmem. Liczymy, że za krótki czas wróci do dawnej sprawności.

- Pana brat zawsze był człowiekiem dynamicznym, aktywnym, a teraz jest przykuty do wózka. Jak on sobie radzi z tak diametralną zmianą?
- Każdy z nas źle by się czuł jeżdżąc na wózku. Ale Tomek nie jest do niego przywiązany, często go widzę chodzącego. Oczywiście jeszcze nie ma czucia, a bez tego ciężko się chodzi i trzeba używać. Ale jest cień nadziei, bo rdzeń był zmiażdżony, a nie przerwany. Czekamy na to, aż zacznie funkcjonować poprawnie.

- Jak pan wspomina tę feralną niedzielę 23 kwietnia, kiedy Tomasz miał wypadek?
- Bardzo to przeżyłem. Zresztą czy ja, czy Tomek, jak bratu działo się źle, długo to odchorowywaliśmy. Tym razem było jednak dużo gorzej, bo mieliśmy kwestię życia i śmierci.

- Pana brat spędzi czas przedświąteczny i całe święta w domu. To dla rodziny pewnie świetna informacja?
- Oj tak. Tomek wyjdzie ze szpitala już pod koniec tego miesiąca. Dłużył nam się ten czas w szpitalu, bo to trwa już siedem miesięcy. Cieszymy się, że Tomek jest z nami, dochodzi do formy. Będziemy mu pomagać w rehabilitacji, bo na razie ciężko mu ćwiczyć samemu. Niedyspozycja nóg jest jeszcze znaczna. Ale doszliśmy do wniosku, że Tomek musi wrócić do nas i do ludzi.

- Mówił „Super Expressowi”, że się nie poddaje i walczy do końca o zdrowie. Czy miał jednak jakieś chwile załamania?
- Nie. My jesteśmy sportowcami, nie możemy się poddawać. Tomek mógłby nic nie robić i wyglądałby dzisiaj jak słoń. Trenuje, rehabilituje się po kilka godzin dziennie. Jeśli jesteś sportowcem ponad 30 lat, to treningi masz we krwi. Mówiąc „nie poddaję się”, myśli zapewne o tym, że za jakiś czas stanie na nogi.

Zobacz też: Tomasz Gollob: Nigdy się nie poddam! Słowa o pierwszych chwilach po wypadku [WIDEO, ZDJĘCIA]

Najnowsze