Jak Anglicy poradzili sobie z KIBOLAMI - regularne POLOWANIE na chuliganów

2011-05-11 18:15

My bezskutecznie walczymy ze stadionowym chuligaństwem, Anglicy od ponad 20 lat nie mają z tym problemu. Z bandytami rozprawili się żelazną pięścią i olbrzymimi karami finansowymi.

Rewolucja zaczęła się po tragedii na stadionie Hillsborough w 1989 roku, gdy podczas meczu Liverpoolu z Nottingham Forest w Pucharze Anglii zginęło 96 kibiców "The Reds", z powodu przepełnionych trybun. Wówczas Lord Justice Taylor stworzył słynny raport, który zreformował prawo na stadionach.

Polowanie na chuliganów

"Raport Taylora" zlikwidował miejsca stojące na stadionach, wprowadził karty kibica na wszystkie mecze ligowe i reprezentacji, monitoring kibiców i zakazy stadionowe wobec najgroźniejszych kiboli.

Rozpoczęło się regularne polowanie na chuliganów, stworzono specjalne oddziały policji do walki z klubowymi bandytami. Kluby wydały na to ogromne pieniądze, to one bowiem płacą za interwencje policji na stadionie.

Patrz też: Obława na kiboli: 21 pseudokibiców z Warszawy i Poznania zatrzymanych przez policję

Za pałami policji poszły astronomiczne kary finansowe dla kiboli, egzekwowane szybko i skutecznie, bolesne nawet dla posiadaczy najgrubszych portfeli. Przykładowo za wbiegnięcie na boisko trzeba zapłacić grzywnę od kilku do kilkudziesięciu tysięcy funtów (od 15 tys. złotych do 120 tys. zł), w zależności od zagrożenia. Za bójki i dewastację stadionów - od razu więzienie. Dla wszystkich sprawców bezwzględny, dożywotni zakaz oglądania meczów.

Przykłady z najnowszej historii angielskiej piłki

2009 rok. Spotkanie drugiej rundy Pucharu Anglii pomiędzy West Hamem i Milwall - klubami, których kibice się szczerze nienawidzą. Na stadionie doszło do kilku bójek, po golach kibice wbiegli na murawę, jeden z nich został dźgnięty nożem.

Po tej aferze angielska federacja piłkarska (to ona odpowiada za egzekwowanie prawa przeciwko kibolom) nałożyła na West Ham 115 tysięcy funtów kary (510 tys. złotych) za niezapewnienie bezpieczeństwa. Klub i policja zidentyfikowały WSZYSTKICH zamieszanych w walki na i poza stadionem, aresztowanych zostało 50 osób.

Wszystkie otrzymały kary od 5 do 10 tysięcy funtów (od 22 tysięcy do 45 tys. złotych) i dożywotni zakaz stadionowy.

Karki na karki

Inne obrazki. Stacja Liverpool Street w Londynie na kilka godzin przed meczem Chelsea - Manchester United. Specjalna grupa policji eskortuje wagony kibiców "Czerwonych Diabłów" do stacji Fulham. Każdy z mundurowych wygląda jak... stadionowy bandyta. Wielki, łysy, z pałą. Kibice ani myślą śpiewać "zawsze i wszędzie policja jeb..a będzie".

Przeczytaj koniecznie: Patrz też: Dr Clifford Stott: Wystarczy wyeliminować małą grupę, żeby na stadionie było bezpiecznie

Podczas mistrzostw świata, w dni, kiedy grali Anglicy, pięciu kibiców z Birmingham mających stadionowe zakazy, nie stawiło się na komisariat. Efekt był natychmiastowy. Aresztowania jeszcze tego samego dnia i kary po tysiąc funtów na głowę (4000 zł).

Marni wykonawcy

Jak widać, nie trzeba zamykać stadionów, aby wyeliminować chuliganów z polskiej piłki. Narzędzi do zwalczania bandytyzmu jest mnóstwo. Trzeba tylko umieć się nimi posługiwać. Z tym mamy największy problem. Marni wykonawcy: politycy, policjanci, ochroniarze, sądy...

W Anglii uderzyli pięścią w stół. Była niezwykle silna wola wszystkich zainteresowanych (przede wszystkim premier Margaret Thatcher, którą nieudolnie naśladuje Donald Tusk), aby pozbyć się chuliganów ze stadionów. Problem został rozwiązany. U nas wciąż nie.

Tak robią Anglicy

Premier Margaret Thatcher działała stanowczo, ale mądrze. Karała tylko winnych.
Kary za wbiegnięcie na boisko - od 15 tys. do 120 tys. złotych (dla kibola).
Kara za bójkę stadionową i niszczenie obiektu - od 22 tys. w górę i dożywotni zakaz stadionowy na wszystkie mecze.
Złamanie zakazu stadionowego, niestawienie się na policji - areszt, kara 4000 zł.
Kara dla klubu za niezapewnienie bezpieczeństwa - od pół miliona złotych w górę.
Sądy bezwzględnie karzą kiboli.
Za interwencję policji na stadionie płaci klub.

Tak robią Polacy

Premier Donald Tusk działa stanowczo, ale głupio. Karze i winnych, i niewinnych.
Kara za wbiegnięcie na boisko - przeważnie żadna.
Kara za bójkę stadionową i niszczenie obiektu - zakaz stadionowy (ale tylko na mecze ligowe).
Złamanie zakazu stadionowego, niestawienie się na policji - teoretycznie areszt.
Kara dla klubu za niezapewnienie bezpieczeństwa - do 100 tys. zł.
Sądy przeważnie uniewinniają kiboli ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu, karzą za to gazety za umieszczenie zdjęcia byłego wicepremiera sikającego w krzaki (kara 80 tys. zł).
Za interwencję policji na stadionie płacą podatnicy.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze